15 sierpnia 2013

16 - wszystko trzeba odkryć samemu

#Zoe
- Malwina! – krzyknęłam. Blondynka obróciła się w moją stronę. Siatkarze zniknęli w szatni, a my zostałyśmy ładnie wyproszone przez ochroniarzy do korytarza. Blondynka bezbłędnie odczytała mój wzrok.
- Weź nawet o tym nie wspominaj – jęknęła, zakrywając twarz dłońmi. Widziałam rumieniec na jej twarzy, który chciała ukryć. Podeszłam i przytuliłam ją.
- Ja się cieszę, ogromnie się cieszę – powiedziałam, po czym się odsunęłam.
- Hej, póki co to jeszcze nic nie znaczy...
Prychnęłam wściekle, krzyżując ręce na piersiach.
- Jasne – wywróciłam oczami. – Ja w to nie wierzę. Hm, Malwa, to może ty jednak się do niego przeprowadzisz...? – zapytałam.
- Na razie nie wiem nic. Mam mętlik w głowie – powiedziała cicho i utkwiła wzrok gdzieś ponad moją głową. – O, cześć Josiek!
Usłyszałam ciężkie westchnienie. Znając Niemca, pewnie chciał mnie przestraszyć, a Malwina pokrzyżowała mu plany, uśmiechając się złowieszczo. Spojrzałam przez ramię na siatkarza i posłałam mu tryumfalny uśmiech.
- Idziemy? – zapytał.
- Idziemy.
Pożegnałam się z blondynką i ruszyłam za Jochenem w stronę drzwi. Zamknął moją dłoń w swoim uścisku, jakby bał się, że zaraz mu ucieknę. Otworzył przede mną drzwi swojego samochodu, po czym sam wsiadł i ruszył z parkingu. Przez chwilę milczał, zagryzając wargi.
- No co?
- Wolisz nie wiedzieć – odparł, przełykając ślinę.
- Jochen, powiedz – poprosiłam, kładąc mu rękę na udzie. Zahamował gwałtownie przed przejściem dla pieszych i strzepnął moją dłoń.
- Co chcesz wiedzieć? To, że jak tak dalej pójdzie, nie wytrzymam i wylądujemy w łóżku?
Wstrzymałam oddech, spoglądając przed siebie. Nagle zrobiło mi się gorąco, mimo że klimatyzacja nie była włączona.
- Jochen...
- Przepraszam, Zoe. Nie chciałem, żeby to od razu tak wyszło, ale... Jesteś spełnieniem moich marzeń, Zoe, ciężko mi się hamować.
- Więc tego nie rób.
Gwałtownie obrócił głowę w moją stronę, obejmując wzrokiem całą moją twarz, a dłużej zatrzymując go na ustach. Poczułam, że oddech mój stał się cięższy.
- Nie wiesz, co mówisz – prychnął, ale w jego głosie wyczułam chyba jakąś nutkę radości. Malutką, ale jednak. Odwrócił wzrok, skupiając się na jezdni.
- Wiem – odparłam i przeczesałam włosy palcami, uśmiechając się pod nosem. – Bardzo dobrze wiem, co mówię.

#Malwina
Oparłam się plecami o ścianą, twarz ukrywając w dłoniach. Za wszelką cenę próbowałam powstrzymać łzy, które jakoś tak same cisnęły się do oczu. Co ja miałam teraz zrobić? W głowie miałam potworny mętlik. Powiedziałam Nikoli, że się do niego przeprowadzam. Do tego zgodziłam się, by mnie tak zupełnie bezkarnie pocałował. O Boże… To wszystko nie tak miało wyglądać. Skoro Resovia przegrała ten przeklęty mecz z Bełchatowem, mogłam zostać w swoim mieszkaniu bez zbędnych wyrzutów sumienia. Teraz natomiast miałam ich aż nadto.
Powoli osunęłam się na podłogę. Oddychałam głęboko w nadziei, że łzy same przestaną płynąć. Nic z tego. Pociągałam nosem coraz głośniej, czując się przy tym jak skończona idiotka. Zośka mi gratulowała. Po minie Jochena stwierdziłam, iż nawet on jest zadowolony z takiego obrotu sytuacji. Otóż, do wiadomości wszystkich: Nie jestem szczęśliwa! Chociaż na początku tak właśnie uważałam. Nikola był cudowny, troskliwy. Mogłabym się przecież w kimś takim zakochać. Jeśli jeszcze do tej pory zakochana nie byłam…
- Hej, mała. – Drgnęłam niespokojnie, czując na sobie pytający wzrok Kovacevicia. Nie mogłam spojrzeć mu prosto w twarz i powiedzieć, że to wszystko powiedziałam i zrobiłam z litości. Tak, było mi go żal, że przegrał ten mecz, a do tego musiał przyznać się przed kolegami, iż nic go w rzeczywistości ze mną nie łączy.
Gładził mnie po ramieniu. Podobał mi się ten czuły dotyk.
- Zostaw mnie – mruknęłam, aczkolwiek bez większego przekonania. Nikola zamarł na krótką chwilę, by wreszcie mocno mnie przytulić. – Prosiłam, byś mnie zostawił.
- Nie mogę, Malwina – oznajmił to tak poważnym tonem, że zwyczajnie nie mogłam na niego nie spojrzeć. Przyglądał mi się uważnie. W jego oczach widziałam prawdziwy opór oraz pragnienie. Nie, nie było ono czysto fizyczne. Za tym kryło się coś więcej. Pragnął, bym podzielała jego uczucia. Chciał razem ze mną stworzyć szczęśliwy związek, w którym wszystko będzie się doskonale układać. Było jeszcze wahanie. Nie wiedział, czy jestem na to gotowa. Oczywiście, że nie byłam! W dalszym ciągu myślałam o Dominiku, który chyba mnie porzucił bez słowa.
- Zamieszkasz ze mną?
- Nie chcę stać się od ciebie zależna. Możesz teraz się za mną uganiać, obiecywać gruszki na wierzbie, a za miesiąc lub dwa wszystko pewnie się zmieni. Znudzisz się, będziesz mieć dość.
- Nie mam pojęcia Malwina, kto ciebie tak skrzywdził, ale boli mnie ta opinia, jaką sobie wyrobiłaś.
Rzeczywiście dość niesprawiedliwie potraktowałam Nikolę jak każdego innego faceta. Może jednak zdarzają się wyjątki?
- Zamieszkam z tobą – mruknęłam po krótkiej chwili, wierzchem dłoni ocierając ostatnie łzy. Kovacević delikatnie musnął mój policzek. – Ale pozwól spędzić mi tą ostatnią noc w swoim mieszkaniu.
- No skoro musisz – Nikola przewrócił oczami, uśmiechając się przy tym serdecznie. Podniósł się z podłogi, podając mi po chwili dłoń, z której pomocą również stanęłam na nogi. – Chodź, podrzucę cię do domu.

#Zoe
Kręciłam się niespokojnie po mieszkaniu. Niczego już nie byłam taka pewna, bo bałam się, że – podobnie jak w wielu przypadkach – seks wszystko zepsuje, nie będzie już między nami tego, co jest aktualnie... I uciekłam, zabierając ze sobą wszystkie swoje wątpliwości.
- Malwina? Jesteś w domu? – spytałam cicho, żeby Jochen, który okupował łazienkę, mnie nie usłyszał. Wyszłam z mieszkania i delikatnie zamknęłam drzwi. Wcześniej na kartce napisałam mu, żeby się o mnie nie martwił, i położyłam ją na stole.
- Tak. A co?
- Zaraz u ciebie będę – oświadczyłam, zbiegając po schodach. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam z parkingu. Było już późno, ale dobrze wiedziałam, że Malwie to nie przeszkadza. Gdy dotarłam do jej mieszkania, a ona otworzyła mi drzwi, spostrzegłam, że płakała. – Co się stało?
Westchnęła cicho i zabrała się do zaparzania dla nas herbat. W końcu usiadła na kuchennym blacie i poklepała dłonią miejsce obok siebie. Wgramoliłam się tam i zacisnęłam palce na gorącym kubku.
- Nie wiem, co robić – powiedziała. – To już pewne, że przeprowadzam się do Nikoli, ale... – zawahała się, zapewne szukając właściwych słów. – Boję się trochę, wiesz? – mruknęła i spuściła głowę. Nagle zrobiło mi się jej żal. U niej sytuacja wyglądała inaczej. W moim przypadku... Cóż, niewiele miałam do gadania, gdy Jochen się do mnie wprowadził, zwłaszcza że zrobił to w okresie, kiedy nie mogłam sobie z niczym poradzić. Malwina za to przeprowadzała się do Kovacevicia z własnej woli, a w głębi serca jeszcze pewnie trochę liczyła na to, że Dominik wróci. A może już nie?
- Malwa – zaczęłam. Spojrzała na mnie niepewnie. – Przecież on ci nic nie zrobi. Nikola nie gryzie! A poza tym, wiem doskonale, że cię do niego ciągnie.
To było tak oczywiste, że nie próbowała zaprzeczać. Oparła się tyłem głowy o wiszącą za nią szafkę i upiła łyk herbaty.
- Zośka, a możesz mi powiedzieć, dlaczego... – urwała. Jej wzrok powędrował na mój nadgarstek, a ja momentalnie wstrzymałam oddech, po czym gwałtownie pokręciłam głową.
- Nie, Malwa, proszę – powiedziałam drżącym głosem. - Ja nie chcę... Nie chcę o tym rozmawiać. A ty nie chcesz tego wiedzieć.
Między nami zapadło milczenie. Wpatrywałam się w ciemność za oknem i snułam rozmyślania na byle jakie tematy. W końcu Malwina zeskoczyła z blatu i odłożyła kubek do zlewu.
- Mogę u ciebie przenocować? – spytałam. Odwróciła się w moją stronę i uniosła brwi pytająco.
- Pokłóciliście się?
- Nie – odparłam, podążając w jej ślady. – Ale muszę pewne sprawy przemyśleć, zanim wrócę.
Za co ją najbardziej lubiłam? Za to, że nie wnikała na siłę. Jeśli nie chciałam mówić, nie zmuszała mnie do tego, tylko próbowała pomóc. Teraz również tak było. Zgodziła się na moje towarzystwo i nie oczekiwała na jakieś wyjaśnienia.

#Malwina
Tej nocy praktycznie nie zmrużyłam oka. Ciągle irytował mnie fakt, że tak łatwo podjęłam decyzję o przeprowadzce. Nie chciałam tego! A może jednak? Nikola był pierwszym facetem, któremu nie chodziło tylko o jedno. W dodatku był całkiem porządny. Siatkarz, wysportowany i z całą pewnością po głowie nie chodziły mu żadne nielegalne używki. Jego zupełnym przeciwieństwem był Dominik. Nie dość, że koleś nigdy nie dbał o to, co się ze mną dzieje, to jeszcze zdawał się zacząć zupełnie nowe życie w tych całych Stanach. Och tak, powinnam zapomnieć o nim na dobre.
Kiedy na zegarze wskazówki ułożyły się tak, że wskazywały godzinę siódmą, zdecydowałam się zwlec z łóżka i nieco uzupełnić zapasy w lodówce. Zapewne Nikola oczekiwał ode mnie natychmiastowego spakowania swoich manatków, ale jakoś musiałam nakarmić Zoe, która w dalszym ciągu smacznie spała w moim łóżku. Tak, chyba obie znów potrzebowałyśmy tego babskiego wieczorku. I nie ważne, że piłyśmy tylko herbatę oraz głównie milczałyśmy. Czasem fajnie przecież tak pomilczeć w żeńskim gronie. Żaden wścibski facet nie próbuje się dowiedzieć o co chodzi.
Po cichu opuściłam mieszkanie. Całe szczęście całkiem niedaleko mojego mieszkania mieścił się sklep spożywczy. Nie musiałam więc podejmować decyzji o poważnej eskapadzie. Kto by pomyślał, że pół metra śniegu potrafi spaść w ciągu jednej nocy. Przeklinałam te pogodowe anomalie oraz brak odśnieżonych chodników.
- No co za porażka – warknęłam, o mały włos się nie przewracając. Całe szczęście zachowałam równowagę.
- Hej Malwa.
Och, no pięknie. Do tego jeszcze zaczynam mieć omamy słuchowe. Przez krótką chwilę wydawało mi się, że… Zamarłam, podnosząc wzrok na faceta stojącego przede mną. Nie zmienił się. W dalszym ciągu jego włosy były nieco przydługie, oczy błyszczały radośnie bez względu na sytuację, a w prawym uchu widniał kolczyk. Kiedyś te wszystkie detale mi się podobały. O Boże, ja szalałam za tym facetem pomimo, że na przemian próbował mi pomagać i wciągać mnie w bagno.
- D-dominik? – Wyszeptałam, nie będąc w stanie powiedzieć nic więcej. Chłopak uśmiechnął się szeroko. Gdyby nie ta gruba warstwa śniegu pewnie podbiegłby do mnie, pochwycił w swoje ramiona i pocałował. Teraz natomiast błogosławiłam biały puch. Nie, nic już nie było jak dawniej.
- Ale co ty tutaj robisz? – Wydusiłam wreszcie. – Myślałam, że siedzisz w Stanach, próbując o mnie zapomnieć.
- Malwa, przepraszam. – Och, tego to akurat się nie spodziewałam. – Skosztowałem tam zupełnie innego życia. Pomyślałem, że jeśli będę milczeć, to kiedyś o mnie zapomnisz.
- Poznałeś tam kogoś – mruknęłam. No Einsteina do tego stwierdzenia nie było trzeba.
- Tak – przyznał Dominik niechętnie, dodając po chwili: - Ale to był błąd! Ty jesteś moim całym życiem i kiedy to do mnie dotarło pomyślałem, że zasługuję na drugą szansę…
- Na drugą… co proszę? – Posłałam Dominikowi ironiczny uśmiech. – Zjawiasz się nagle, naskakujesz na mnie na ulicy i wierzysz, że tak po prostu dostaniesz drugą szansę? Czy ty w ogóle na nią zasługujesz? Chyba coś ci się pomyliło.
Miałam nadzieję, że sobie odpuści. Postanowiłam kontynuować wyprawę do sklepu po zakupy. Dominik szedł za mną. Ciągle próbował mnie przepraszać, czego miałam serdecznie dość. Niepotrzebnie traciłam czas z kimś takim. Żyłam zamknięta w nie-idealnym świecie. A wystarczyło jedynie dopuścić do siebie Nikolę, by poglądy zmienić o sto osiemdziesiąt stopni.
- Dominik, weź się wreszcie zamknij – warknęłam, gdy znów dotarliśmy w okolice mojego bloku. – Mam już kogoś i totalnie nie obchodzą mnie twoje przeprosiny.
- Masz kogoś?
- Tak, mam.
To było jedynie lekkie nagięcie prawdy. Bo przecież nie miałam chłopaka. Nikola nigdy mnie nie poprosił byśmy tworzyli parę, a ja nigdy się na to nie odważę. Lepiej nie niszczyć tego, co jest między nami, bo przecież przyjaźń to równie piękna sprawa.
Odwróciłam się na pięcie, otworzyłam drzwi prowadzące na klatkę schodową i poczułam, że wreszcie pozostawiłam przeszłość za sobą.