#Zoe
Wcale nie było
tak źle, jak podejrzewałam po zadaniu przez Jochena pytania. Igła chyba
pomyślał i o tym, bo nakazał Dominice wziąć tablicę, na której się rysuje
magnesami, a potem wszystko zmazuje. Ach, nie ma to jak porozumiewanie się pismem
obrazkowym! Przydałyby się jeszcze piramidy, faraonowie i piasek dookoła.
Właściwie to przez kilka miesięcy oboje zdążyliśmy się nauczyć niektórych
zwrotów w języku polskim, więc nasze rozmowy z młodymi Igiełkami nie były takie
straszne. Aczkolwiek kiedy wreszcie oboje poszli spać, odetchnęłam z ulgą
(zapewne z radości, że nie nawaliłam) i napisałam do Igły sms-a, że nie musi
przyjeżdżać, bo dzieciaki mogą zostać tu do rana. Dla mnie to nie stanowiło
problemu.
- Zoe? –
usłyszałam, kiedy cicho opuściłam łazienkę. – Chodź tutaj.
Stąpając
powoli na palcach, podeszłam do Niemca, który rozłożył się już na kanapie. Dziś
mieliśmy spać tu, bo dzieci oblegały mój pokój. Wdrapałam mu się na kolana i
oparłam czoło na jego obojczyku.
- Musimy
porozmawiać – stwierdził, bawiąc się materiałem mojej jedwabnej pidżamki.
Zaśmiałam się i podniosłam głowę, patrząc w jego zielone oczy.
- Daj spokój.
Morałów chyba prawił nie będziesz, prawda?
Kąciki ust
delikatnie uniosły mu się w górę, ale był to gest niemal niedostrzegalny.
- Nie, nie
będę. Tylko chcę ci powiedzieć, w co się pakujesz. – Zmrużyłam oczy, bo
zabrzmiało to dla mnie jak groźba. – Bywam wkurzający, zazdrosny, uparty, a
oprócz tego ciężko będzie się mnie pozbyć, bo dość łatwo się przywiązuję.
Dodatkowo będę cię pilnował w dzień i w nocy, żebyś nie robiła żadnych głupstw,
nawet wtedy, gdy będziesz zapewniała, że wszystko w porządku. Poza tym...
- To twoje
przemówienie chyba jednak ma na celu zanudzenie mnie – powiedziałam,
przerywając mu. – Ja i tak już wybrałam, mojej decyzji nie zmienisz. No, chyba
że chcesz się mnie pozbyć.
Parsknął
śmiechem, a ja zatkałam mu usta dłonią, sycząc, żeby nie obudził dzieci.
Okręcił sobie pasmo moich włosów wokół palca i wsunął drugą rękę pod materiał
mojej bluzki.
- Zo, jeśli
ktoś miałby tu chcieć się kogoś pozbyć, byłabyś to ty. W końcu to twoje
mieszkanie. A ja tu jestem z własnej woli. Nieprzymuszonej – wymruczał,
przygryzając płatek mojego ucha. Zadrżałam mimowolnie i cicho westchnęłam.
- Mógłbyś
jakiś dowód dać, czy coś...
Chwycił mnie
za nadgarstki i w jednej chwili przytwierdził do kanapy. Zawisł nade mną, a
jego usta niespodziewanie zmiażdżyły moje. Wyswobodziwszy ręce, objęłam nimi
Jochena za szyję i przylgnęłam do niego, spragniona pieszczot jak sucha ziemia
wody. Było mi gorąco i ledwo oddychałam pod ciężarem Niemca, ale nie miałam
zamiaru zmieniać biegu wydarzeń. W przeciwieństwie do małej Dominiki.
- Zoe? –
Dziewczynka, przecierając oczy, podeszła do naszej kanapy. W mgnieniu oka
oderwaliśmy się od siebie z nadzieją, że Igła nie oskarży nas drugi raz o
demoralizowanie jego złotek. Dominika wskazała rękami na swój brzuch. Oho,
chyba była głodna. O jedenastej w nocy.
Niechętnie
wstałam i wzięłam ją za rękę, prowadząc do lodówki, żeby mi pokazała, co chce
zjeść. Ach te małe dzieci. Potrafią zaskakiwać.
#Malwina
Dalsza droga
do mojego mieszkania upłynęła nam w milczeniu. Zdawało się, że oboje pogrążeni
jesteśmy we własnych myślach. O dziwo nie przeszkadzała mi ręka Nikoli, którą
obejmował mnie w talii tak, że szłam wtulona w jego bok. Co jakiś czas
zadzierałam głowę, by spojrzeć na siatkarza. Oddałabym wszystko za zapoznanie
się chociaż z małym procentem jego myśli. Nie chciałam pytać. Nie mogłam okazać
się jedną z tych wścibskich dziewczyn, które muszą wiedzieć dosłownie wszystko.
Wchodząc do
mieszkania nieco się odprężyłam. Tutaj Nikola nie mógł mi już zagrozić
skakaniem z mostu, czy też rzucaniem się pod koła samochodu. Posłałam Serbowi
nieśmiały uśmiech, którego o dziwo nie odwzajemnił. Zrobiłam coś nie tak? Bez
słowa zajął miejsce na kanapie, uprzednio rzucając swoją sportową torbę w kącie.
Ponownie miałam ochotę sięgnąć po telefon i napisać do Zoe. Ona w tej chwili
zdawała mi się jedyną osobą, która zrozumiałaby dziwne zachowanie siatkarza.
Powstrzymałam się. Z całą pewnością miała teraz zupełnie inne sprawy na głowie.
Musiałam ze swoim problemem uporać się sama.
- To zrobię tą
czekoladę – mruknęłam cicho zdając sobie sprawę, iż stanie na środku salonu i
przyglądanie się Nikoli, nie ma właściwie większego sensu. Ledwo zauważalnie
skinął głową. Pod nosem mruknęłam kilka przekleństw.
Jaka czekolada
jest najlepsza? Z całą pewnością nie taka z torebki, którą wystarczy zalać
gorącą wodą. Ona nie ma odpowiedniego smaku. Właściwie, to jest mdła i nie da
się jej pić. Z lodówki wyciągnęłam więc karton mleka oraz tabliczkę mlecznej
czekolady. Sięgnęłam po garnuszek, do którego najpierw wrzuciłam kilka kostek,
aby się stopiły. Dopiero później dolałam mleka. W oczekiwaniu, aż wszystko
razem się zagotuje, zajrzałam jeszcze do lodówki, by odszukać bitą śmietanę.
Skrzywiłam się. No dobra. Taka zrobiona przeze mnie byłaby znacznie lepsza.
Niestety nie miałam na to ochoty, ani czasu.
- Kuźwa! –
Krzyknęłam widząc, że moja czekolada w połowie wykipiała na kuchenkę. Tak się
skupiłam na tej bitej śmietanie, aż zupełnie zapomniałam o garnku, który stał
na palniku.
Do
pomieszczenia wpadł – dosłownie wpadł – Nikola. Wyglądał na nieco
zaniepokojonego. Machnęłam ręką. Przecież nic się nie stało. Będę musiała
przygotować wszystko od nowa, ale to nic takiego. Chwyciłam garnek z zamiarem
wylania jego zawartości do zlewu.
- Zwykła
herbata też może być – szepnął Nikola, zanurzając nos w moich włosach. Drgnęłam
niespokojnie. Musiał to poczuć, ale się nie odsunął. Wręcz przeciwnie. Jego
wielkie dłonie spoczęły na moich biodrach. Gwałtownie zaczerpnęłam powietrza
czując, że to wszystko zmierzać będzie w jednym kierunku. Nie mogłam mu na to
pozwolić… Mogłam? Odwróciłam się niepewnie.
- Nikola, ja…
- Ćss – Palec
wskazujący położył na moich spierzchniętych wargach. – Po prostu herbata.
- Ale
myślałam, że masz ochotę na czekoladę – pewność siebie powoli do mnie wracała.
– Więc jeśli chcesz się jej napić, to się odsuń.
- A jeśli nie
chcę, bo mam ochotę na coś innego?
Uniosłam w
górę brew, patrząc Nikoli prosto w oczy. Jego spojrzenie zdawało się mówić: Nie chcę głupiej czekolady! Chcę ciebie!
Ach tak?
#Zoe
Dominika jadła
przy stole kanapki, które jej pospiesznie przygotowałam, a ja i Schöps
siedzieliśmy na kanapie, mierząc się spojrzeniem średnio co pięć sekund. Na
twarzy miałam pokaźny rumieniec, a klatka piersiowa unosiła mi się i opadała
strasznie szybko. Widział doskonale moje zachowanie i uśmiechał się pod nosem.
- Napijesz się
herbaty? – zapytałam w końcu, chcąc przerwać tą niezręczna ciszę. Pokiwał
głową, nie przestając się uśmiechać.
Dominika
uwiesiła się jeszcze na mojej szyi, powiedziała „dziękuję”, ucałowała mnie w
policzek i wróciła do łóżka, natomiast ja zaparzyłam herbatę i odwróciłam się,
by z kubkami w dłoniach ruszyć w kierunku Jochena. Bo przecież nie spodziewałam
się, że on będzie stał tuż za mną, a ja uderzę w jego tors i obleję się
wrzątkiem. No pewnie.
- Ała! –
syknęłam i upuściłam naczynia na podłogę. Skóra na brzuchu już zaczynała mnie
piec, a Niemiec stał i patrzył się na mnie jak ostatni debil. Spojrzałam na
niego wzrokiem, którego morderca by się nie powstydził.
- Zdejmij
koszulkę, bo...
- Wiem
przecież, idioto! – krzyknęłam, starając się drżącymi rękami złapać mokry
materiał bokserki. Jochen, widząc, że mi to nie wychodzi, własnoręcznie mi
pomógł, więc po chwili stałam przed nim już odziana tylko w spodenki,
biustonosz i wszechogarniające mnie wkurwienie, potęgowane jego rozanielonym
wzrokiem utkwionym w moich cyckach. – Posprzątaj to – warknęłam do niego i
ruszyłam do łazienki. Wytarłam się i zarzuciłam na siebie niebieską koszulą.
- Zoooo,
przepraszam – usłyszałam, gdy tylko wsunęłam się z powrotem pod kołdrę. Splótł
moje palce ze swoimi i uśmiechnął się w taki sposób, że zmiękło mi serce. Przez
chwilę patrzyłam na w jego oczy, a potem obróciłam się do niego plecami.
- Odczep się –
powiedziałam. Nie protestował, ale jego ręka spoczęła na mojej talii, a oddech
muskał swoim ciepłem mój kark. Westchnęłam cicho. Chyba domyślałam się, co mu
chodzi po głowie, bo dłonią zaczął natrętnie muskać materiał mojego stanika. –
Jochen, dzieciaki są za ścianą. Nie gorszmy ich jeszcze bardziej.
Parsknął
śmiechem, a ja obróciłam się w jego stronę, nic nie pojmując.
- Ależ Zoe, ja
nie zamierzam nic z tobą robić – powiedział, całując mnie w czoło. Posłałam mu
pytające spojrzenie.
- Jak to? –
sapnęłam, czując jego palce na swojej piersi.
- Normalnie.
Będę tylko cię męczył, wzbudzał pragnienie, a potem zostawiał samą z własnymi
myślami i niezaspokojonym pożądaniem.
Zbladłam,
jednocześnie zagryzając wargę.
- No żartuję –
rzucił, na co odetchnęłam z ulgą, ale pomiędzy tym dźwiękiem pojawił się
jeszcze cichy jęk, bo jego palce buszowały w moim biuście. – Ale jeszcze chwilę
poczekasz.
#Malwina
Siedzieliśmy
na kanapie w moim salonie, a rozmowa jakoś tak niespecjalnie nam się kleiła. W
dalszym ciągu nie byłam w stanie pojąć tego dziwnego zachowania Nikoli.
Najpierw mi się odgraża, że ma zamiar skoczyć z mostu do lodowatej rzeki, a
później milczy. Do tego jeszcze chwilę wcześniej stwierdza, iż zależy mu na
nim. Niby jakim cudem doszedł do takiego wniosku? To chore i całkiem logiczne,
że się o niego zmartwiłam. Chciał przecież skoczyć, debil!
- O czym
myślisz? – Zapytał Serb, przerywając niezręczną ciszę. Spojrzałam prosto w jego
oczy, w których czaiło się rozbawienie. Nie no, serio? On zmienia swoje
nastroje zdecydowanie częściej niż przeciętna kobieta. Prychnęłam cicho,
maczając wargi w stygnącej czekoladzie. Przyznać trzeba, że wyszła mi całkiem
nieźle.
- Nie twoja
sprawa.
- Och,
obraziłaś się na mnie? – Nikola uniósł z rozbawieniem brew. Na stół odstawił
swój kubek, który był już chyba pusty. – Malwinko, no ja przecież nie chciałem.
Znaczy… no wiesz. Nie miałem na celu ciebie straszyć.
Zabawne. On na
serio myślał, że ja się ciągle o to gniewam. Oczywiście mocno mnie wkurzył i
ostatnimi czasy jakoś w ogóle nie miał okazji zaplusować, ale na serio nie
potrafiłam się obrażać na kogoś takiego jak Nikola. Nadrabiał przecież pięknym
uśmiechem, poczuciem humoru oraz dobrymi manierami. Do tego był jedną z
nielicznych osób, które darzyłam prawdziwym zaufaniem. Prócz niego na tej
liście znajdowała się Zoe z Agnieszką. Zmrużyłam powieki kalkulując sobie w
myślach, kiedy to ta rudowłosa małpa planuje znów do mnie przyjechać.
- Malwina. –
Nikola dźgnął mnie w bok, przez co o mały włos nie przywaliłam mu łokciem w
nos. Ot taki odruch bezwarunkowy. Na całe szczęście siatkarz w porę się
odsunął. – No dobra, chyba sobie na to zasłużyłem – mruknął ze smutkiem w
głosie.
- Boże,
widzisz i nie grzmisz – westchnęłam po polsku, kręcąc głową z niedowierzaniem.
– Po pierwsze, to się nie dźga mnie w bok i nie łaskocze. Po drugie już
mówiłam, że się wcale na ciebie nie obraziłam.
- Więc czemu
nie chcesz podzielić się swoimi myślami?
- Bo nie są
one twoją sprawą.
Znów cisza.
Kiedy zaczęła przedłużać się aż do dziesięciu minut, chwyciłam za pilot od
telewizora i nastawiłam kanał muzyczny. Przy okazji zerknęłam na wyświetlacz
telefonu. Żadnych nieodebranych wiadomości, maili, czy połączeń. Jak tak dalej
pójdzie, to tej pracy w życiu nie znajdę. Nerwowym gestem przeczesałam włosy
palcami. Unosząc spojrzenie zorientowałam się, iż Nikola bacznie mi się
przygląda. Oblizałam wargi czując, że sytuacja znów zmierza w niewłaściwą
stronę.
- To przeze
mnie się martwisz – stwierdził, przysuwając się nieznacznie. – Nie możesz zaprzeczyć.
- Nie mogę.
- Dlatego
zgodzisz się przyjąć moją propozycję.
Wpatrywałam
się teraz w Serba z otwartymi ustami. Z całą pewnością nie wyglądałam zbyt
inteligentnie.
-
Przeprowadzisz się do mnie. Nie będziesz musiała już martwić się opłatami za
mieszkanie oraz brakiem pracy, a przy okazji uspokoisz moje sumienie.
- Że co
proszę?!