#Zoe
- Zo? Aż taki jestem nudny,
że uciekłaś, by książki czytać?
Otworzyłam najpierw jedno
oko i przymknęłam je z powrotem. To samo zrobiłam z drugim, po czym
przeciągnęłam się, ziewając głośno, i podniosłam obie powieki – z trudem, ale
dałam radę. Jochen siedział na brzegu łóżka i wpatrywał się we mnie swoimi
zielonymi tęczówkami.
- Leń. I kłamca. Bez
problemu byśmy się tu zmieścili – powiedział. Trochę to potrwało, nim
zajarzyłam, o co mu chodzi. Prychnęłam, przewróciłam się na brzuch, zerknęłam
kątem oka na zegarek i z cichym jękiem wcisnęłam twarz w poduszkę.
- Odejdź – mruknęłam. –
Jeszcze dwie godziny temu nie spałam.
Przesunął mnie o
kilkanaście centymetrów i wepchnął się pod kołdrę obok, udowadniając mi swoje
racje (bo tak na marginesie to serio spokojnie byśmy się tu zmieścili), a
następnie znalazł sobie arcyciekawe zajęcie w postaci bawienia się szelką od
mojego biustonosza.
- Trzeba było przyjść do
mnie.
Niemrawo podniosłam
głowę...
- Po co?
- Porozmawiać?
...i wepchnęłam ją z
powrotem jak najgłębiej w poduszkę. Bolały mnie łopatki, brzuch i głowa, a
dodatkowo nie miałam pojęcia, co się wokół mnie dzieje. Perfidne oznaki
nieprzespanej nocy.
- Zo? – Pochylił się, oparł
brodę na moim obojczyku tak, że jego policzek prawie stykał się z moim, a
oddech łaskotał skórę na mojej twarzy. – Lubię do ciebie tak mówić.
- Fascynujące.
- Czemu nie mogłaś spać?
Przełknęłam ślinę tak
głośno, że w zasadzie mógł to usłyszeć. Zrobiło mi się trochę gorąco i tylko
fakt, że ukrywałam twarz w poduszce, nie pozwalał Jochenowi dostrzec moich
czerwonych policzków.
- Serio myślisz, że ci
powiem? – zapytałam. Moje ucho, do którego zbliżył swoje usta, usłyszało ciche
„uhm”, a ja wywróciłam oczami i prychnęłam – tak dla ścisłości, bo tego
pierwszego gestu nie mógł zauważyć. – Nie wtrącaj się.
- Już się wtrąciłem –
zaoponował. – Czy tego chcesz, czy nie chcesz, jestem w tym z tobą. I mimo że
na razie nie chcesz powiedzieć mi niczego, to jednak musisz wiedzieć, że mam
zamiar cię pilnować, jeśli będzie trzeba to nawet dzień i noc, no i na żadne randki
z żyletką już ci nie pozwolę. Ewentualnie jeśli będziesz chciała to ze mną.
- Co z tobą? Ciąć się?
- Nie. Randkować.
Zachłysnęłam się
powietrzem, oderwałam głowę od poduszki i obróciłam się w jego stronę,
gorączkowo studiując jego twarz w poszukiwaniu jakichś dowodów na to, że akurat
mu z rana humor dopisuje (bo się menda jedna wyspała). Uśmiechał się – prawda –
i to dość ładnie, ale nie wiedziałam, czy mam to traktować jako oznakę wesołego
usposobienia czy może żartowania sobie ze mnie.
- Czy ty mi składasz jakieś
propozycje?
- Nie. Ja tylko oznajmiam,
że od jutra się do ciebie wprowadzam.
#Malwina
Przeciągnęłam się, szukając
telefonu, który wydobywał z siebie te przeklęte dźwięki. W pierwszej chwili
pomyślałam o budziku, ale przecież dostałam teraz kilka dni wolnego od pracy.
Niby dlaczego miałabym włączać to przeklęte urządzenie w celu tak wczesnej
pobudki? Włożyłam rękę pod poduszkę. Tam zazwyczaj umieszczałam to dotykowe
urządzenie. Nie było narażone na zarysowania oraz zdeptanie. Och tak, to była idealna
kryjówka. Tam niestety nie odnalazłam jednak swojego telefonu, a ten
nieprzyjemny dźwięk w dalszym ciągu drażnił uszy. Zmusiłam się więc do otwarcia
oczu. Coś się nie zgadzało…
- O jasna cholera –
mruknęłam, o mały włos nie spadając z łóżka. Nie spodziewałam się, iż leżę tak
blisko krawędzi. Nie przypuszczałam też, że tak blisko mnie znajduje się
półnagie ciało siatkarza. Jego klatka piersiowa spokojnie unosiła się w górę i
opadała w dół.
– Nie no, ty tak serio? –
Znów szepnęłam cicho zdając sobie sprawę, że to właśnie jego telefon tak
uparcie dzwoni na szafce nocnej. Mogłam sięgnąć, by go wyłączyć. W tym celu
musiałabym jednak pochylić się nad śpiącym Nikolą, a to była ostatnia z rzeczy,
na którą miałam ochotę. Podniosłam się z łóżka. Z całą pewnością spłonęłam
rumieńcem zdając sobie sprawę, iż jestem jedynie w bieliźnie i nieco za dużej
koszulce z logo Asseco Resovii. Nie musiałam się zbytnio wysilać by domyślić
się, kto mnie przebrał. Sama przecież tego nie zrobiłam.
Budzik w telefonie Serba
irytował coraz bardziej, a do tego dzwonił coraz głośniej. Owszem, mogłam teraz
swobodnie obejść łóżko i sama go wyłączyć, ale chciałam mieć z tego chociaż
odrobinę radości. Nachyliłam się nad uchem siatkarza. Zbierałam się, by
wrzasnąć „Pobudka!” prosto do jego ucha, kiedy silnymi ramionami objął
mnie w talii. Zanim zdążyłam w jakikolwiek sposób zareagować, leżałam na
śmiejącym się Nikoli. Doprawdy milordzie, prześwietna zabawa!
- Zastanawiałem się, jak
wiele w tobie cierpliwości – szepnął niemalże w moje usta. Próbowałam się
wyrwać, ale był zdecydowanie za silny.
- Mógłbyś mnie puścić?
- Owszem, ale nie chcę –
oświadczył zupełnie poważnie. Patrzenie w jego tęczówki z odległości
zdecydowanie mniejszej niż dziesięć centymetrów powinno mi się nie podobać, ale
jakoś nie mogłam siebie do tego zmusić. No pięknie, Sasal! Zakochać się nie
mogłam, bo moje serce już od jakiegoś czasu należało do innego, ale z
zauroczeniem to coś zupełnie innego. I nowego.
- Dwa razy prosić nie będę
– warknęłam ostrzegawczo. – Masz ostatnią szansę.
Nie skorzystał z niej.
Jakie to szczęście, że moje kolano znalazło się na wysokości czułego punktu u
mężczyzn. Uśmiechnęłam się serdecznie do Nikoli, by po chwili znów cieszyć się
wolnością. Serb zwijał się z bólu na łóżku i jakoś nie było mu już do śmiechu.
- Jak mogłaś?! – Prawie
pisnął. By doprowadzić głos do porządku, musiał chwilę odczekać oraz głośno
odchrząknął. – Co ja ci takiego zrobiłem?!
Uznałam, że lepiej nie
odpowiadać. Do tej pory widziałam tylko jego zabawne i dobre oblicze. Teraz był
zdenerwowany. Jeszcze nie wściekły, ale niewiele brakowało. Odruchowo cofnęłam
się kilka kroków do tyłu. Do tego musiałam pilnować koszulkę, która podwijała
się z każdym krokiem w górę.
- Ja… bo… - zaczęłam się
jąkać pod wpływem tego intensywnego spojrzenia szarych tęczówek. – No bo… ja…
- Jesteś urocza –
stwierdził szatyn, muskając wargami mój policzek. – Na śniadanie wolisz
zapiekanki, czy może płatki z mlekiem?
I tyle?! To jednak nie
kobiety są zmienne.
#Zoe
Tak naprawdę to nie
wierzyłam mu ani trochę. Uznałam, że sobie zażartował, skoro ten humor mu tak
dopisywał. Bo przecież nie spodziewałam się, że nazajutrz rano zobaczę go w
drzwiach z torbą przewieszoną przez ramię, wesołym uśmiechem na twarzy i
słowami: „dzień dobry”, ale ja się zazwyczaj w takich sprawach mylę, więc
rychło, wraz z chwilą, kiedy pewnie wkroczył na moje metry kwadratowe, zamknął
za sobą drzwi i zapytał, gdzie może się rozpakować, rozpętała się trzecia wojna
światowa, która polegała ma moim wydzieraniu się na niego, używaniu bynajmniej
nie eufemizmów oraz na jego prolongowaniu swojej wypowiedzi do czasu, aż się
uspokoję. Wtedy zaczął wyjaśniać.
- Zoe Moretti - zaczął
oficjalnie. - Ja wiem, że ty bardzo nie lubisz, kiedy ktoś się ciebie uczepi,
ale nie masz wyjścia, bo podpierdzieliłem ci już zapasowe klucze, a poza tym -
jakby nie patrzeć - potrzebujesz mnie.
Oburzyłam się i żeby to
pokazać, prychnęłam wściekle, łapiąc się pod boki.
- Ja? Ja potrzebuję ciszy i
świętego spokoju, a nie gadania do pierwszej, wiecznie zajętej łazienki oraz ograniczenia
miejsca w łóżku. Zwierzać się też nie mam zamiaru, no i... i...
- I co?
- I nie chcę, żeby ktoś się
do mnie dobierał - dodałam, zapewne się rumieniąc. Jochen parsknął śmiechem.
- Serio myślisz, że mi
tylko o to chodzi? - Wzruszyłam ramionami. - To uwłaczające. Okej, w takim
razie tu i teraz obiecuję ci, że dobierać się do ciebie nie mam zamiaru, do
niczego między nami nie dojdzie i nie będę próbował cię uwieść.
Zamrugałam oczami, lekko
rozchylając usta. To było chyba jeszcze bardziej zaskakujące, niż gdyby mi z
miejsca seks zaproponował.
- Celibat?
- Celibat.
- A jeśli złamiesz
obietnicę?
- To będziesz miała pełne
prawo wykopać mnie za drzwi. Stoi?
- Stoi.
To był najdziwniejszy układ
w całym moim życiu. Jochen zaczął nawijać coś o symbiozie, że to niby mamy
sobie pomagać i czerpać z tego wzajemne korzyści, a efekty tejże oto symbiozy
poczułam dość szybko, bo półtorej godziny później w postaci sms-a o treści: „Zo,
przywieziesz mi buty? Bo zapomniałem”.
Na halę weszłam ze wzrokiem
mordercy, rzuciłam najkami w Jochena, który przywitał mnie w korytarzu,
i pewnie bym mu coś powiedziała, gdybym nie dostrzegła przemykającej za jego
ogromnymi plecami drobnej, blondwłosej istotki.
- Malwina? - Schöps,
wykorzystując chwilę nieuwagi, czmychnął z powrotem na trening, a dziewczyna
spojrzała na mnie. Gdy rozpoznała moją twarz, uśmiechnęła się. - Co ty tu
robisz?
- Pracuję - odparła,
wymownie, z miną cierpiętnicy unosząc w górę miotłę. - A właściwie to kończę.
Dzięki Bogu.
Dmuchnęłam na włosy, które
upierdliwie opadały mi na czoło.
- Współczuję - powiedziałam
szczerze. - Oni chyba nie lubią trzymać porządku.
- O tak - westchnęła,
zerkając na zegarek, po czym wesoło zapytała, czy mam teraz jakieś plany.
#Malwina
Poprzedni dzień nie był
udany. Ani trochę. Chociaż zdawało mi się, że tylko w moim mniemaniu.
Praktycznie przez cały czas Nikola szczerzył się do mnie twierdząc, iż nie jest
to jeszcze odpowiednia pora na dostarczenie mnie do domu. Raz nawet próbowałam
sama opuścić jego dom, ale wychodząc na ośnieżoną ulicę stwierdziłam, że nie
mam zielonego pojęcia gdzie tak właściwie się znajduję. I z której strony w
ogóle przyjechaliśmy?! Tak. Zostałam więźniem w domu serbskiego siatkarza. Na
domiar złego moja komórka zdecydowała się rozładować, a ładowarka od telefonu
Nikoli nie pasowała do mojej. Ten koleś zrobił to specjalnie! Wszystko robił,
bym nie mogła skontaktować się ze światem zewnętrznym. Całe szczęście, że
wieczorem musiał wpaść na Podpromie, gdzie miał stawić się na treningu.
Powrót do szarej
rzeczywistości okazał się jednak znacznie gorszy niż przypuszczałam. Nie
chciałam pokazywać się siatkarzowi na oczy jako sprzątaczka. W dodatku w tym
okropnym fartuchu w zielonym kolorze. Zielony do mnie zdecydowanie nie pasował!
Na całe szczęście jakimś cudem udało mi się nie wpaść na Nikolę. Po ostatnim
jego wywodzie na temat uroku blondynek miałam nadzieję, że zapadł się pod
ziemię i nigdy już nie będę mieć szansy z nim porozmawiać. Tak, to by było dla
mnie odpowiednie rozwiązanie. Zero kontaktów z facetem, który najwyraźniej
cierpi na wczesne stadium manii prześladowczej.
- Jeśli nie masz innych
planów, to może…
O mały włos nie padłam na
zawał, kiedy za moimi plecami pojawił się rzeczony Serb we własnej osobie.
Przyłożyłam obie dłonie do klatki piersiowej i zmierzyłam chłodnym spojrzeniem
Zoe, która śmiała się pod nosem. Rzeczywiście, bardzo zabawne to było!
- Nikola, czy chociaż jeden
dzień mogłabym obyć się bez twojej obecności? – Zapytałam ze znużeniem,
zadzierając głowę, by spojrzeć w jego oczy. – Wczoraj odwiozłeś mnie do domu
dopiero po osiemnastej! Przez ciebie nie pożegnałam się z Agnieszką, a na
dodatek przespałam resztę dnia o mały włos nie spóźniając się dzisiaj do pracy!
- Oj Malwina, no przecież
mnie lubisz, a ja lubię ciebie, więc w czym problem?
- W tobie – warknęłam,
chwytając Zoe pod ramię. – Znamy się zaledwie kilka dni, ale już mam ciebie
dość. Weź się odczep.
- Nie mogę. – Jak zwykle
szczery do bólu. – Gdybym tak po prostu mógł się od ciebie odczepić, to byłoby
przecież bez sensu.
Uniosłam zaczepnie brew w
górę. Czyżby rzucał mi wyzwanie? Bo jeśli tak, to w głowie zaświtał mi pewien
pomysł, jak pozbyć się uciążliwego Serba.
Pociągnęłam Zoe w stronę
wyjścia, przedstawiając jej szybko swój plan.
Kaś: No wreszcie chce się żyć! Piękna pogoda, pierwsze kolokwia, majówka za pasem. No czegóż chcieć więcej?
bluśka: Chcę następny czwartek - żeby już po tych pieprzonych egzaminach było. Alright?
A mi tam ten Nikola nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, jest bardzo zabawny :) W dodatku coś czuję, że tak łatwo Malwina się go nie pozbędzie, to nie ten typ :) Mam jakieś dziwne wrażenie, że to Zoe złamie obietnice,a nie Jochen, no,ale... Myślę, że oboje będą tego chcieli :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Ja coś mam wrażenie że Zo i Jochen nie wytrzymają no bo, weźcie.....co nie,A Nikola tak łatwo się nie odczepi, Malwina pewnie też będzie twarda :)Bluśka nie martw się, ja też pisze Damy radę :D
OdpowiedzUsuńCiekawe czy ich układ przetrwa chociaż jeden dzień? Jochen chyba nie wytrzyma długo w celibacie ;)
OdpowiedzUsuńNikola jest uparty i nie odpuści dopóki nie zdobędzie Malwiny. Będzie walczyć, aż Ona mu ulegnie. A tak swoją drogą to co Malwina wymyśliła za plan, za pomocą którego chce się pozbyć Serba??
Pozdrawiam:*
Boże kochany jakie to jest zajebiste! z każdym rodziałem, linijką, słowem podoba mi się coraz bardziej:D btw.Bluśka,znam ten ból co do egzaminów, aj...
OdpowiedzUsuńa ja chcę już następny rozdział! ;p :*
OdpowiedzUsuńAle z Jochena zaskakujący człowiek:D Gdyby wyjechał mi z propozycją zamieszkania razem to pewnie od razu zgodziłabym się ale z Zoe nie będzie miał tak łatwo i przyjemnie:P Ciekawe jak Malwina będzie chciała pozbyc się Nikoli:)
OdpowiedzUsuńCzekałam, aż się tutaj coś pojawi i pojawiło się, gdy nie miałam jeden dzień komputera (tak ino trochę na moje urodziny, hahaha).
OdpowiedzUsuńTo tak, Jochen jest tu taki uroczy, że oesu. Celibat? Sorry, stawiam, że Zoe pęknie :D Nikola z kolei to jaki uparciuch! Na miejscu Malwiny to chyba bym zawał przeżyła, gdyby mnie tak złapał i pociągnął na ziemię.
Blue, powodzenia na egzaminach. Kaś, powodzenia na kolokwiach ;*
Pozdrawiam,
Chiyeke / nieprzewidywalni.blogspot.com
Akcja się zagęszcza i bardzo mi się to podoba. W celibat nie wierzę, podobnie jak w skuteczność planu pozbycia się Nikoli. To nie może się udać.
OdpowiedzUsuńJosiek, ty się nie gniewaj na Zośkę, że czytała książkę. Książki są fajne.
OdpowiedzUsuńSzybki jest nie ma co.
Telefony potrafią być denerwujące.
Nikola spiskujący też. :D mógłby mnie tak złapać *marzyciel*
Malwa to mu dała. hahahahahah xd mocne!
trzecia wojna światowa? w ich wykonaniu może być.
Zo nie powinna go tak oceniać. ja wiem, ze to facet, ale zdarzają się wyjątki. Josiek zapewne do nich należy o.o
w celibat i tak nie wierzę. ona nie zakonnica, on nie ksiądz.
iśka
Powtórzę się ale kocham wasz duet jak żaden inny jaki mam przyjemność czytać. Tyle w tym jest uroku :) Musiałam nadrobić poprzedni rozdział, wybaczcie. Widać że relacje u obu dziewczyn z naszymi upierdliwymi siatkarzami się p[rzez ten czas zmieniły. Z chęcią bym przyjęła Jochena pod swój dach i wcale bym nie musiała dawać mu żadnej zasady o celibacie, a co mi tam :P W ogóle zdałam sobie sprawę jak ja przeżyję ten okres bez oglądania go na siatkarskich parkietach, a nie daj Boże jak nie przedłuży kontraktu z Sovia to chyba zwariuje całkowicie. Coś mi mówi ze Zoe i on będą się nieźle ze sobą szarpać, ale przy tym bardzo się polubią. Za to u Malwiny i Nikoli to jest jeszcze ciekawiej, siatkarz postanowił się jej uczepić i biedaczka musi się aż od niego odganiać. Chyba nie do końca zdaje sobie sprawę że inne fanki by zapłaciły krocie za taki układ rzeczy. Ciekawi mnie co wyniknie ze spotkania Zoe z Malwiną?
OdpowiedzUsuńNikola łatwo nie odpuszcza i dobrze. Niech chłopak się postara, nachodzi to później będzie bardziej doceniał to co ma. Dla Malwiny to zapewne uciążliwe i męczące kiedy on cały czas gdzieś się tam obok niej kręci i może wręcz osacza ale ja wiem, że ona jeszcze zmieni zdanie.
OdpowiedzUsuńPomysł Jochena całkowicie mnie zaskoczył i byłam wręcz w szoku, że coś takiego przyszło mu do głowy. Chociaż oczywiście ja bardzo chętnie przyjęłabym go pod swój dach. Coś mi się tylko wydaje, że tej umowy o celibacie to jednak nie uda im się dotrzymać.
Pozdrawiam :)
Pierdu, pierdu, celibat tak czy siak z pewnością zostanie złamany, bo jakoś wierzyć mí się nie chce, aby Niemca nie nawiedziły rozmaite myśli erotyczne. Poza tym, przeprowadzka do Zo - aww, suodko. Limit uroczych zachowań wyczerpany. *-*
OdpowiedzUsuńNikola może i natrętny, ale za to jaki kochany! Takiego faceta w życiu bym nie wypuściła z rąk, a z łóżka tym bardziej!
Caroline, której nie chce się zalogować.
Omg. Nie wiem którego z nich lubię bardziej, serio :D I Jochen, i Nikola są totalnie świetni w tym opowiadaniu! Ale Niemiec mnie totalnie powalił tym stwierdzeniem, że wprowadza się do Zoe. I on to naprawdę zrobił! Ciekawa jestem co z tego wszystkiego wyjdzie, ale myślę, że jej na pewno przyda się takie wsparcie :) Co do Malwiny, zaintrygowało mnie to stwierdzenie, że ona już jest zakochana :O Nie mam pojęcia jak to interpretować. I ciekawa jestem tego planu :D
OdpowiedzUsuń