#Malwina
- Jesteś
pewna, że chcesz to zrobić? – Zapytała Zoe, mierząc mnie bacznym spojrzeniem.
Zwariowałam.
Byłam o tym praktycznie przekonana. To nie jest do mnie podobne, by myśleć nad
takimi rzeczami. Nie mówiąc już o wprowadzaniu ich w życie. Kochałam kolor
moich włosów i jakakolwiek ingerencja w ich byt mnie przerażała. Żadnemu
fryzjerowi starałam się nie ufać. Jedyne na co się zgadzałam, to podcięcie
końcówek. Ewentualnie skrócenie ich o pięć centymetrów, kiedy były już
zdecydowanie za długie. Ale żeby zaraz je farbować?
- Oczywiście,
że nie chcę – stwierdziłam, biorąc w dłoń saszetkę i przyglądając się jej
uważnie. – Ale to tylko szamponetka. Zejdzie po jakimś czasie.
- Tak
napisali. – Zoe w dalszym ciągu wydawała się nieprzekonana. Ta, ja w sumie też
nie bardzo. – A jeśli twoje włosy zareagują zupełnie inaczej, niż to
przewidujesz? Mogą się przecież…
- Nie kończ –
mruknęłam, odrzucając mokre kosmyki do tyłu. Nie chciałam myśleć o tych
wszystkich skutkach ubocznych, jakie mogły się pojawić. Swoich włosów nigdy nie
farbowałam, więc trudno było przewidzieć w jaki sposób się zachowają. Z całą
pewnością nie uzyskam idealnej czerni. Na tak jasnych włosach to było –
niestety - praktycznie niemożliwe.
Otworzyłam
saszetkę i wręczyłam ją Zoe. Poprosiłam, by to ona czyniła honory. Poza tym
potrzebowałam osoby, na którą mogłabym zrzucić ewentualną winę za nie
odwiedzenie mnie od tego chorego pomysłu. Swoją drogą to niesamowite, że do
swojego mieszkania zaprosiłam dziewczynę, której prawie nie znałam. Miałam
okazję zaznajomić się z jej imieniem, nazwiskiem i… to właściwie tyle. Łączyła
nas ogólna niechęć do siatkarzy, chociaż powody ku temu z całą pewnością były
inne. Mimo wszystko potrzebowałam w tym Rzeszowie kogoś, z kim będzie można
porozmawiać o przyziemnych sprawach.
- Farbuj –
jęknęłam, zajmując miejsce na drewnianym stołku, który skrzypnął w cichym
proteście. Zaklęłam pod nosem, a Zoe nałożyła pierwszą warstwę szamponetki.
Podczas
trwania całego procesu miałam zamknięte oczy. Włoszka próbowała mnie zagadywać,
ale nic z tego. Byłam zbyt zdenerwowana, by w ogóle podtrzymywać konwersację.
Za wszelką cenę starałam się powstrzymać łzy. Nie mogłam się rozkleić. Zoe
robiła coś, czego sama sobie zażyczyłam. Miałam nadzieję, że przynajmniej będę
zadowolona z efektu końcowego. Bo przecież nie może być aż tak źle, prawda? A
zmiany w życiu zazwyczaj wychodzą na dobre. W moim przypadku to może okazać się
zbawienne. Jeśli Nikola Kovacević tak bardzo uwielbia blondynki, to mnie
powinien od teraz omijać szerokim łukiem. Takie przynajmniej było założenie. Na
razie nie chciałam się z tego cieszyć. Zdążyłam nieco tego Nikolę poznać i jego
nieprzewidywalność była wręcz przerażająca.
- No,
skończone – oznajmiła Zoe, wyrywając mnie z rozmyślań. Sapnęłam cicho. –
Jeszcze dwadzieścia minut i nowa Malwina zaprezentuje się światu.
Jak to dobrze,
że chociaż ona w tejże kwestii okazała się być nieco większą optymistką ode
mnie.
#Zoe
Zakręciłam
wodę i zdjęłam foliowe rękawiczki. Malwina z niepokojem przeglądała się w
lustrze. Póki co miała jednak mokre włosy, więc nie mogła zobaczyć efektu.
Odwróciłam ją w przeciwną stronę, by nie widziała swojego odbicia, i sięgnęłam
po suszarkę.
- Nie patrz
tam! – rozkazałam i zabrałam się do roboty. Ciemnobrązowe pasemka powoli
ukazywały się światu. Zagryzłam wargę, obawiając się reakcji Malwiny. Siedziała
z zaciśniętymi powiekami, bojąc się, co wyjdzie z tego jej farbowania. Nie
odzywała się, dłonie zacisnęła w pięści i oparła na kolanach, nie ukrywając
swojego zniecierpliwienia. – Wyluzuj – powiedziałam.
- Czy na moim
miejscu byś wyluzowała?
Zastanowiłam
się, przenosząc ciężar ciała z jednej nogi na drugą. Podobnie jak Malwina,
uwielbiałam swoje włosy. Nigdy ich nie traktowałam żadną farbą, szamponetką ani
nawet prostownicą, a suszarki używałam sporadycznie. Były zdrowe i długie. Do
fryzjera chodziłam tylko po to, by poprawić ich kształt.
- No chyba nie
– westchnęłam. – Uważasz, że warto było się uciec do czegoś takiego? A jeśli
Nikola się od ciebie nie...
- Błagam –
jęknęła. – Nie dobijaj mnie czarnymi scenariuszami.
Mruknęłam
cicho „okej”, wzruszając ramionami, i wyłączywszy suszarkę, odłożyłam ją na
półkę. Grzebieniem przeczesałam włosy dziewczyny, po czym odsunęłam się
niepewnie, zaciskając palce na jego rękojeści.
- To chyba...
gotowe.
Odwróciła się
i z obawą spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Na chwilę zastygła w bezruchu,
a gdy już jej przeszło, uniosła jedną rękę, żeby sprawdzić, czy to na serio są
jej włosy. Później zerknęła na mnie, najwyraźniej oczekując opinii.
- Myślę, że
jest ładnie – powiedziałam szczerze. – Ten brązowy kolor do ciebie pasuje.
- Guzik prawda
– westchnęła i ukryła twarz w dłoniach. – Co ja zrobiłam?
- Przecież po
jakimś czasie zejdzie – przypomniałam jej z uśmiechem. – Może Kovacević się od
ciebie odkoleguje. A poza tym... Serio ładnie wyglądasz. Tylko ci się wydaje,
że jest źle, bo to taka nagła zmiana.
I w zasadzie
mówiłam prawdę – no, może pomijając to jedno zdanie o Nikoli. Z jego zachowania
wydedukowałam, że Malwina mu się bardzo spodobała, i nie byłam pewna, czy ma
jakieś znaczenie fakt, że tymczasowo nie jest blondynką. Ale tą wątpliwość już
pozostawiłam dla siebie.
- No dobra –
mruknęłam, przeglądając się w lustrze ze wszystkich stron. – Spodziewałam się,
że będzie gorzej.
- I to podobno
ja tu piszę czarne scenariusze...
Uniosła brwi i
przeczesała włosy palcami, drugą rękę opierając na biodrze. Zmarszczyła nos, po
raz kolejny zapewne rozważając szczegóły swojego obecnego wyglądu.
- No dobra –
powiedziała w końcu. – Masz ochotę na kawę?
#Malwina
Tych kilka
godzin spędzonych w towarzystwie Zoe były chyba najnormalniejszym okresem
mojego dotychczasowego życia. Czułam, że jesteśmy na dobrej drodze do
przyjaźni. A taką przynajmniej miałam nadzieję. Dotychczas jedyne osoby, z
jakimi miałam kontakt poza pracą, to faceci spotykani w klubach. Oni jednak nie
byli odpowiednimi kompanami do rozmowy na poważne tematy. Oczywiście mogłam
zadzwonić do domu, zamienić kilka słów z rodzicami, ale to raczej robiłam z
poczucia obowiązku.
Po wspólnej
kawie i ciastu czekoladowym zdecydowałam, że czas najwyższy na odwiedziny na
Podpromiu. Chciałam załatwić to jak najszybciej. Co z tego, że nie lubiłam
pojawiać się tam poza godzinami pracy? Najważniejsze by wreszcie czuć się
wolną.
Nie mam
pojęcia jakim cudem Nikola zdobył numer mojego telefonu. Ja mu go przecież nie
dawałam! Jak widać siatkarze mogą sobie pozwolić na więcej i wszystko
przychodzi im z łatwością. Serb poprosił, bym wpadła po niego, bo chce mi coś
pokazać. Nie miałam pojęcia co też może chodzić po jego głowie, ale nie miałam
najmniejszej ochoty na kolejny wypad do jego domu na wygwizdowie. Mogłabym w
sumie postawić sprawę jasno i powiedzieć, że nic z tego nie będzie. Problem
polegał na tym, iż nie miałam pojęcia czy on ma tak normalnie, czy jestem jakaś
wyjątkowa. Jeśli wyjechałabym z takim tekstem, równie dobrze mógłby mnie
wyśmiać. Nie, nie. Mój plan był zdecydowanie lepszy od tego, co nakazywała
logika.
Razem z Zoe
rozstałam się w okolicy rynku. Całe szczęście daleko już stamtąd na Podpromie
nie było, a droga dość szybko upłynęła. Nie byłabym sobą, gdybym o mały włos
nie wpadła pod rozpędzony samochód. Na całe szczęście kierowca wykazał się
dobrym refleksem i mnie wyminął. Pewnie znalazł milion barwnych określeń na
moją osobę. Nic nie mogłam poradzić na to, że wreszcie czułam się szczęśliwa.
Wszystko układało się tak, jak powinno.
- Malwa? –
Jeden z ochroniarzy posłał mi pytające spojrzenie. Uśmiechnęłam się szeroko na
znak, że taka zmiana to przecież nic wielkiego. Każdy musi się zmieniać, więc
ja również się na to zgodziłam. Tak przynajmniej brzmiała ta oficjalna wersja,
jaką przyjmowałam dla osób postronnych.
Wchodząc na
teren hali sportowej zorientowałam się, iż trening właśnie dobiega końca. Jako,
że dolne trybuny w czasie trwania sezonu ligowego są nieustannie wysunięte,
usiadłam w pierwszym rzędzie, zakładając nogę na nogę. Oczekiwałam na reakcję.
Jakąkolwiek i kogokolwiek. Niestety wyglądało na to, że zagadani siatkarze nie
mają zamiaru zwrócić na mnie uwagi. Westchnęłam głośno, ściągając z głowy
czapkę. Brązowe kosmyki ułożyły się bezładnie na moich plecach, a część z nich
opadła na ramiona
- Przepraszam
bardzo, ale… - Och, więc jednak nie jestem niewidzialna? Uśmiechnęłam się
serdecznie do Nikoli, który najwidoczniej mnie nie rozpoznał. – Malwina?
Dziewczyno, coś ty ze sobą zrobiła!
Chwycił mnie
za ramiona, podniósł z miejsca i oglądał ze wszystkich stron. Kilku kolegów z
jego drużyny bacznie nam się przyglądało, szepcząc z entuzjazmem między sobą.
Zaważyłam nawet jak ten z dziwną fryzurą (Zbyszek Bartman mu chyba było)
szturcha Krzyśka Ignaczaka. Rzeszowski libero uśmiechnął się tylko i zarządził
odwrót do szatni. Ej, nie! Znów widzę mord w oczach Nikoli, a przecież nie
zabije mnie przy świadkach. Jęknęłam cicho.
- Co to jest?
– Zapytał szorstko, chwytając kilka kosmyków moich włosów.
- Zdecydowałam
się na zmianę w swoim życiu – odparłam dumnie. – Każdemu się przydaje.
- Nie, nie,
nie. – Nikola kręcił głową, w dalszym ciągu trzymając swoje wielkie dłonie na
moich ramionach. – Nie mogłaś tego zrobić na serio.
- Nie mogłam?
A to niby czemu?
- Bo ja… To
znaczy: ten kolor do ciebie nie pasuje.
Z całą
pewnością się zarumieniłam. A już bez cienia wątpliwości krzyknęłam głośno,
kiedy siatkarz przerzucił mnie przez swoje ramię. Pięściami okładałam plecy
siatkarza, ale nic sobie z tego nie robił. Zaniósł mnie do szatni. Musiałam
zamknąć oczy, gdyż kilku resoviaków akurat się przebierało. Nie wiedziałam
więc, że Nikola niesie mnie do łazienki. Dopiero strugi letniej wody sprawiły,
że z mojej piersi znów wyrwał się głośny okrzyk.
- Czy ciebie
do reszty porąbało pacanie?!
- Chyba
ciebie, moja droga – odpowiedział, stając obok mnie. Teraz oboje byliśmy
mokrzy. Gdybym jeszcze tylko mogła zakręcić wodę, ale nie! Nikola trzymał moje
nadgarstki. – To nie może być trwała farba, więc zaraz się tego koloru
pozbędziemy i znów będziesz blondynką.
- Jesteś
idiotą.
- A ty jesteś
słodka, kiedy się denerwujesz.
Rozluźnił
uścisk na nadgarstkach tylko po to, by móc ująć moją twarz. Drgnęłam
delikatnie. Kovacević musiał to źle zrozumieć, bo po chwili musnął moje usta.
Ten pocałunek był pełen słodyczy i niewypowiedzianych uczuć.
#Zoe
Potknęłam się
o dziurę w chodniku i zaklęłam głośno, prawie się przewracając. Zmierzyłam
mojego niedoszłego zabójcę wzrokiem i odwróciłam się, ruszając w stronę swojej
klatki. Byłam zła, zmęczona i roztargniona, więc lepiej było mi nie wchodzić w
drogę. Jednak jak widać nie wszyscy tego przestrzegali.
Oni stali parę
metrów od drzwi. Ich rozmowa nie wyglądała na przyjemną konwersację – można ją
było raczej nazwać jednostronną prezentacją wściekłości. Mężczyzna wyglądał jak
lew, którego pozbawiło się obiadu, a drobna kobieta kuliła się, przywołując mi
na myśl małe stworzenie nieszczęśliwie znajdujące się w zasięgu pazurów tegoż
lwa. Zatrzymałam się kilkanaście metrów od nich i wbiłam paznokcie w
poduszeczki dłoni. Nie tak powinno być. Nie tak.
Podejście do
nich i wtrącanie się nie wchodziło w grę. To niby nie był mój konflikt. Nie
wytrzymałam dopiero wtedy, gdy lew uderzył ofiarę i odszedł, zostawiając ją
samą na schodkach przed drzwiami. Na ten widok w moich oczach zalśniły łzy,
którym towarzyszyła przygryziona warga i wściekłość pomieszana ze smutkiem.
Zbliżyłam się powoli do dziewczyny, przykucnęłam przed nią i odciągnęłam jej
dłonie od zapłakanej twarzy.
Patrzyła na
mnie czerwonymi od płaczu oczami, zapewne zastanawiając się, kim jestem. Jej
usta zadrżały, a ja wysiliłam się na pokrzepiający uśmiech.
- Dlaczego on
ci to zrobił? – zapytałam cicho. W gardle czułam wielką gulę i ciężko mi było
powiedzieć cokolwiek tak, by nie dało się wyczuć w moim głosie przerażenia.
Blondynka odwróciła wzrok, zaciskając dłonie w pięści, po czym pokręciła głową.
– Spokojnie.
Wybuchła
płaczem, podczas gdy ja za wszelką cenę starałam się nie stracić nad sobą
panowania. Z cichych szeptów pomiędzy kolejnymi salwami płaczu wywnioskowałam,
że nie może mi nic powiedzieć. Już chciałam zaprosić ją na herbatę, by z nią
porozmawiać i jakoś pomóc, ale zbyt długo się wahałam. Dziewczyna zerwała się z
miejsca i uciekła, nie zważając na moje nawoływania. Zakryłam usta dłonią,
resztkami sił powstrzymując łzy, po czym weszłam do klatki.
Ciemność w
mieszkaniu mnie przytłaczała, ale nie tak bardzo jak rozmyślanie o powodach
takiego obrotu spraw między tamtą dwójką. Co się mogło wydarzyć? Dlaczego on
posunął się aż tak daleko? Przecież kobiet się chyba o byle co nie bije. Ba!
Kobiet w ogóle się nie bije. Takie zachowanie jest oznaką szczeniactwa, złego
wychowania i prostactwa. Dlaczego?
Nie przejmuj się, powtarzała mama. Chciałam jej
słuchać i wymazywać wszystkie męczące mnie sprawy z pamięci, ale nie dawałam
rady. Dręczyły mnie o każdej porze dnia i nocy, prowokowały do robienia czegoś,
czego nie chciałam, czego się wstydziłam, a jednak wydawało mi się dobrym
sposobem na chociaż chwilowe zapomnienie.
Dlaczego do robisz?
Wypowiedziane przez Jochena słowa rozbrzmiewały w mojej głowie. Widziałam jego
zielone tęczówki z malującą się w nich troską, a zaraz potem przypominałam
sobie zaczerwienione oczy spotkanej przed chwilą dziewczyny.
- Boże,
dlaczego aż tak przytłaczasz ludzi problemami? – wyszeptałam, obracając w
dłoniach żyletkę. Przymknęłam oczy i westchnęłam głęboko, opierając głowę o
ścianę.
Kaś - No to przed nami majówka! A później jeszcze więcej zaliczeń na uczelni, cieszy mnie to niezmiernie. A tymczasem jadę spędzić kilka dni w Zakopanem, o!
bluśka: Yeah, już po egzaminach! Sześć testów w trzy dni zdecydowanie mi wystarczy(Matma ♥).
bluśka: Yeah, już po egzaminach! Sześć testów w trzy dni zdecydowanie mi wystarczy
pierwsza. jak dawno nie byłam pierwsza <3
OdpowiedzUsuńiśka
aaaaaaaaaaaawwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww*.* <3
Usuńale może od początku.
farbowanie włosów złe nie jest :D
dobrze, że Zośka i Malwa mają dobry kontakt. obie potrzebują tego.
Malwa na pewno ładnie wyglądała .
reakcja Nikoli jest po prostu aaaaaaaaaaaaaaaawwwwwwwwwwww*.*
ale to chyba już wywnioskowałyście beze mnie :P
to było takie słodkie...
ale w sumie: nie podobała mu się taka? chyba jeszcze jest na etapie zauroczenia :P
Zośka ma pecha. trafia na takie nieodpowiednie sytuacje.
i w sumie zgadzam się z nią...
iśka
Malwina miała fajny pomysł, z tym farbowanie, ale Nikoli ani trochę się to nie spodobało ;) No i Nikola na pewno się od niej nie odczepi. Jemu na niej zależy i na pewno będzie walczyć ;)
OdpowiedzUsuńZoe to ma cholernego pecha trafiając zawsze na nieciekawe sytuacje. Przez to jej życie wygląda jak wygląda, ale mam nadzieje, że jakoś się z tym upora ;)
Pozdrawiam:*
Całkiem skuteczna opcja na odstraszenie Nikoli jak by się mogło wydawać, okazała się być nie aż tak skuteczną ;)
OdpowiedzUsuńA Zoe zdecydowanie potrzebuje psychologa, czyżby w jego roli miał wystąpić Jochen? Jak na razie świetnie mu idzie.
Tak właśnie myślałam, że Nikola nic sobie z koloru włosów Malwiny nie zrobi.. Poza tym, przecież nie kocha się kogoś z tego powodu. Jednak, tego że wpadnie z nią prosto pod prysznic się nie spodziewałam :) Mam nadzieję, że Jochen uprzedzi Zoe w jej zamiarach, i już nigdy sama siebie nie skrzywdzi. Jest wystarczająco dużo cierpienia, po co więc sobie je dokładać?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
No cóż, Malwinie PRAWIE wyszło to odstraszanie Nikoli :D Szamponetka to max. 10 myć i już po płaczu, no ewentualnie prysznic w towarzystwie Serba i tym bardziej płaczu nie będzie, hehe.
OdpowiedzUsuńZoe.. Nie mam pojęcia co o niej napisać, bo po prostu jest mi cholernie szkoda tej dziewczyny :< Jochen jej pomoże. Prawda?
Trochę to dziwne, że kolor włosów jest dla niego aż tak ważny.
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej współczuję Zoe...
Jak widać Nikola zawsze musi postawić na swoim i nawet kolor włosów nie robi dla niego najmniejszego problemu. Nawet na to znalazł rozwiązanie, a ja chyba zaczynam współczuć Malwinie. Albo dziewczyna się wykończy w wymyślaniu kolejnych sposobów na pozbycie się Nikoli, albo w końcu ulegnie co też jest możliwe.Zoe jest strasznie skomplikowana i te wszystkie sytuacje na które się natyka tylko pogarszają jej stan. Oby Jochen jakoś do niej dotarł zanim stanie się coś złego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Wow. W życiu bym nie przefarbowała włosów wbrew własnej woli, serio. Tym bardziej, że przecież to oczywiste, że Nikoli taki drobny zabieg nie zrazi. To zaciągnięcie pod prysznic było za mocne! :D A potem jeszcze ten pocałunek... To mnie zaskoczyło, serio! Ciekawa jestem jak zareaguje Malwina gdy się od siebie odsuną. A co do Zoe... Czy ona jest jakąś czarodziejką i przyciąga do siebie ludzi z dramatami życiowymi? Przecież to jest niemożliwe, żeby jedna osoba co chwilę była świadkiem jakiejś tragedii! Poza tym jak dla mnie, było tu zdecydowanie za mało Jochena :/ Nie było go w ogóle, nie podoba mi się to. Ja go za bardzo polubiłam, żeby czytać rozdziały bez jego obecności :P
OdpowiedzUsuńJojku ! Nie spodziewałam się , że Nikola aż tak się zdenerwuje , gdy dowie się o przefarbowanych włosach :D co prawda opcja aby zafarbować włosy i w ten sposób odstraszyć Nikole była bardzo pomysłowa , lecz nie wypaliła ;D I ja się z tego osobiście bardzo cieszę ;)
OdpowiedzUsuńnieuchwytna-perwersja.blogspot.com
Nikola odstawia tu jakieś szamańskie akcje. To już nawet włosów nie można pofarbować? Cholera, on chyba nie pojął, że Malwina 'oszpeciła' się specjalnie. Niemniej jednak poległam, kiedy to próbował zmyć jej to świństwo ze włosów. Kovacevic - my master! *.*
OdpowiedzUsuńDla mnie facet, który choć raz uderzy kobietę, przestaje być facetem. To bezduszny skurwiel.
Wydaje mi się,że Nikola tak zareagował bo jakaś brunetka musiała go naprawdę bardzo skrzywdzic skoro tak zareagował widząc Malwinę w takim kolorze.
OdpowiedzUsuń