#Zoe
Obudził mnie dźwięk
domofonu. Powoli zwlekłam się z łóżka i podążyłam do przedpokoju.
- Zośka? To ja, Krzysiek.
Już na dzień dobry
stwierdził, że wyglądam koszmarnie. Skrytykował moją bladą twarz, podkrążone
oczy, rozczochrane włosy i mętny wzrok. Dzięki Bogu założyłam koszulę z długim
rękawem, więc Igła nie widział nic. A po tej okropnej nocy było na co patrzeć.
Dochodziła godzina
dwunasta, co mnie trochę przerażało. Nie miałam w zwyczaju spać tak długo, ale
rozbudziłam się momentalnie, gdy Krzysiek oznajmił, że zabiera mnie na mecz.
- Co? – mruknęłam,
przecierając oczy.
- To. Rusz swój zacny
tyłek, bo się spóźnię, a tego bym nie chciał.
I zaciągnął mnie na tą
halę. Nie powiem, żeby mi to jakoś przeszkadzało, ale też specjalnie szczęśliwa
z tego powodu nie byłam. Spojrzałam na bilet, który dostałam od Krzysia.
Czerwony kolor wywołał u mnie skojarzenie z koszmarem nękającym mnie minionej
nocy. Zaczęły mi drżeć ręce, więc weszłam do toalety i zaczęłam przetrząsać
torebkę w poszukiwaniu małego, zwiniętego w kulkę papierka. Nie było. Nie
znalazłam.
Dobra, Zoe, pomyślałam, weź
się w garść.
Wyszłam z łazienki i
przywołałam na twarz wesoły uśmiech. Krzysiek poszedł gdzieś tam do szatni,
więc skierowałam się po schodach w stronę wejścia na halę. Była prawie pusta.
Gdy przechodziłam obok band reklamowych, wzrokiem szukając swojego sektora,
dostrzegłam młodą blondynkę, która wyglądała, jakby siedziała tu za karę.
Podpierała głowę rękami, mrużąc oczy.
- Widzę, że jest tu ktoś
jeszcze bardziej zainteresowany meczem, niż ja – rzuciłam, siadając obok niej.
Sprawdziłam jeszcze raz sektor, rząd i numer krzesełka. Tak, zdecydowanie było
to moje miejsce.
- Weź nawet nie mów –
odburknęła. – Przyjaciółka mnie tu zaciągnęła. Nie miałam wyjścia.
- Wiem, co czujesz. Ja też
tu z własnej woli nie przyszłam – powiedziałam, zdejmując kurtkę. – Mój... –
zawahałam się, myśląc, jak mam nazwać Ignaczaka. – Mój kolega gra w tej
drużynie.
Blondynka uniosła kąciki
ust w górę, śmiejąc się pod nosem.
- Lepiej nie mów tego przy
Agnieszce – doradziła. – Jestem Malwina – przedstawiła się, wyciągając dłoń w
moją stronę.
- Zoe.
- Zooośka!
Przeniosłam wzrok na Igłę,
który wkroczył na boisko, rozglądając się dookoła. Wzniosłam oczy ku górze i
powoli wstałam z krzesełka, oznajmiając, że zaraz wracam.
- Zośka, Zosieńko, to jest
Paul Lotman – oznajmił, wskazując na stojącego obok niego, wysokiego mężczyznę.
Również się przedstawiłam. Paul się uśmiechnął i stwierdził, że mam bardzo
ładne imię, i poszedł się rozciągać. Zmrużyłam powieki i spojrzałam na Krzysia.
- Będziesz mi każdego
przedstawiać? – spytałam. Siatkarz wydął wargi.
- A czemu nie?
- Bo ja nie chcę?
- Dzień dobry.
I może było to dziwne z
mojej strony, ale czułam, ze owo „dzień dobry” poznałabym na końcu świata,
podobnie jak zielone tęczówki, które z zapałem wierciły dziury w moich
oczodołach.
#Malwina
Muszę przyznać, że nieco
ucieszyłam się z faktu, iż nie będę jedyną niezadowoloną podczas tego
spotkania. Owa Zoe również wyglądała na mocno niepocieszoną. Przez myśl nawet
mi przeszło, iż mógłby to być początek pięknej przyjaźni. Do tego miała w
zespole z Rzeszowa znajomego! Przyglądając się jej intensywnie myślałam nad
tym, co jeszcze mogłoby nas łączyć.
Rozejrzałam się za
Agnieszką, która dobre dziesięć minut temu zniknęła z pola widzenia. W tym
przypadku mogłam śmiało stwierdzić, że to ja byłam bardziej dorosła. Nie
znajdowałam się w swoim świecie. Siedziałam więc grzecznie na tym przeklętym,
niebieskim krzesełku nie mając pojęcia, co ze sobą zrobić. Dojrzałam wreszcie
moją przyjaciółkę po drugiej stronie boiska. Skąd ona się tam wzięła? Dobre
pytanie. Wyglądało mi na to, że już nawiązuje pierwsze znajomości z klubem
kibica. Och, jasne! Niech przyjeżdża do Rzeszowa częściej, a chyba stracę
resztkę tej anielskiej cierpliwości.
- Malwina? – Podskoczyłam
na dźwięk swojego imienia. Stałam się zdecydowanie zbyt nerwową osobą. – Nie
mówiłaś, że przychodzisz na mecze Resovii?
Niechętnie podniosłam wzrok
na szatyna, który opierał się o barierkę i przyglądał mi się z zaciekawieniem.
Wzruszyłam ramionami mrucząc pod nosem, że przecież nic o mnie nie wie. Szczera
prawda. Nie mieliśmy jeszcze okazji na szczere pogaduszki. Raz zaprosił mnie na
kawę, ale odmówiłam. Był dla mnie osobą zupełnie obcą, na którą jakimś cudem
notorycznie wpadałam. Przypadek? Nie sądzę.
- W takim razie może dasz
się zaprosić na jakieś ciastko po meczu? – Zapytał z nadzieją w szarych oczach.
Problem polegał na tym, iż w dalszym ciągu nie miałam ochoty na spędzanie z nim
czasu. I wiem, że jeszcze niedawno myślałam nieco inaczej, ale to było w innych
okolicznościach. Teraz czułam się wreszcie zdrowa oraz w pełni sił. Również
tych umysłowych.
- Jeśli wygracie trzy do
zera, to czemu nie – rzuciłam z pewnością siebie. Byłam prawie pewna, że
stawiam warunek niemożliwy do spełnienia. W prawdzie moja znajomość siatkówki
ograniczała się jedynie do tego, że jest siatka, piłka oraz dwie drużyny na
boisku. Ale przecież trudno jest wygrać bez straty seta. Do tego słyszałam od
Agi, że Delecta Bydgoszcz jest raczej silnym przeciwnikiem. Zajmowali pierwsze,
czy tam drugie miejsce w tabeli. Na ile drużyn to nie wiem, ale czy to ważne?
Grunt, że raczej nie groziło mi to wspólne ciastko po meczu.
- W takim razie zaczekaj na
mnie pod halą po meczu.
Nikola puścił do mnie oczko
i przystąpił do rozgrzewki. Starałam się nie reagować na zaciekawione
spojrzenie ze strony trenera oraz kilku innych siatkarzy Resovii. To chyba nic
dziwnego, że siatkarz chce sobie z jakąś znajomą porozmawiać? Dajmy na to
takiego Krzysztofa Ignaczaka z Zoe. On najzwyczajniej w świecie przedstawiał ją
każdemu zawodnikowi, który pojawiał się na boisku i jakoś nikt sensacji z tego
nie robił. Albo zwyczajnie to przeoczyłam. Do osób spostrzegawczych nigdy nie
należałam, więc należało mi wybaczyć.
- Ty Kovacevicia znasz?! –
Agnieszka niemal wykrzyczała to do mojego ucha. – Dlaczego nic nie mówiłaś? To
dlatego nie chciałaś, bym poszła wczoraj z tobą do pracy?
- Tak, Aga. Właśnie
dlatego.
#Zoe
Przynajmniej nie byłam
sama. Miałam z kim porozmawiać, bo Agnieszka i Malwina perfekcyjnie umiały
angielski, a do używania tego języka byłam nawet czasem bardziej skłonna niż do
posługiwania się włoskim – ojczystym. Spaczenie zawodowe.
Krzysiek nawet nie
podejrzewał, że mogę znać jednego z jego kolegów. Ja nawet nie podejrzewałam,
że znam jakiegoś innego siatkarza poza Igłą. Jochen Schöps (tak, Ignaczak nas
sobie przedstawił) nawet nie podejrzewał, że ja mogę znać Krzyśka. Nikt nic nie
podejrzewał.
Dla mnie samej
niespodzianką był również fakt, że chciałam z nim się spotkać. Nie, nie
zwierzać się - tego nie robiłam nigdy. Może po prostu potrzebowałam czyjejś
bliskości, zapewnień w ciemno, że wszystko, cokolwiek by mnie nie dręczyło, się
ułoży? A może brakowało mi zatroskanego spojrzenia tych zielonych tęczówek, bo
przecież tak dawno nikt się o mnie nie martwił?
Podeszłam do niego zaraz po
meczu, gdy stał przy bandach reklamowych i ochoczo, z uśmiechem na twarzy
rozdawał autografy. Wokół niego tłoczyli się fani, a ja stałam na uboczu,
przyglądając się temu i pocierając dłonią swędzący mnie nadgarstek. Jochen
dostrzegł mnie dopiero po kilkunastu minutach, kiedy tłum się przerzedził.
Przeprosił fanów na chwilę i zbliżył się.
- Czekasz na mnie? -
spytał. Niemrawo skinęłam głową. - Dobra, już kończę i idę...
- Nie - zaprzeczyłam, siląc
się na uśmiech. - Ja poczekam.
Posłuchał mnie i wrócił do
rozdawania autografów, co chwilę na mnie zerkając, jakby z obawy, że zmienię
zdanie. A byłam tego bliska, bo doszłam do wniosku, że przecież nie powinnam mu
ufać. Tylko co by to dało? Wiedział, gdzie mieszkam. Nie kombinowałam więc i
gdy się udał do szatni, obiecałam czekać na niego w hallu.
- Zo - usłyszałam po
jakichś dziesięciu minutach. - Idziemy?
Do mojego mieszkania
dotarliśmy kwadrans później w całkowitym milczeniu. Schöps nie odzywał się
również, gdy wstrzymałam oddech, pokonując stopnie, na których poprzedniego
dnia rozmawiałam z tym nieznajomym mężczyzną. Dopiero kiedy zamknęły się za nami
drzwi, wypuścił powietrze z płuc i rozluźnił mięśnie.
- No więc słucham -
powiedział cicho, patrząc na mnie. Spuściłam głowę i wciąż trzymając się za
nadgarstek, oznajmiłam mu, że nie chcę rozmawiać. Zmierzył mnie wzrokiem,
zatrzymując go na moich dłoniach. - Aha - mruknął. - Rozumiem.
Podszedł do mnie i chwycił
moją rękę, jednocześnie zapalając światło. Nie protestowałam, kiedy oglądał
zranioną skórę z wszystkich stron, a gdy spojrzał na mnie z wyrzutem, poczułam
wstyd.
- Zo – zaczął spokojnie.
Wplótł palce w moje gęste włosy i przyciągnął mnie do siebie, pozwalając mi
wtulić nos w jego białą bluzę. – Dlaczego to robisz?
- Uciekam, Jochen.
- Przed czym, Zo?
Nie odpowiedziałam.
#Malwina
Całkiem porządne
zaskoczenie musiało malować się na mojej twarzy, kiedy Asseco Resovia stanęła
przed możliwością wygrania trzeciego seta. Zacisnęłam mocno kciuki błagając
tego, kto tam nade mną czuwa, by nie pozwolił im zdobyć tego ostatniego punktu.
Całe szczęście, że Agnieszka zupełnie odwrotnie odczytała moje intencje.
Poklepała mnie po ramieniu mówiąc z entuzjazmem, że całkiem nieźle się w to
wkręciłam. No jasne! Nie pomyślała nawet przez chwilę, że życzę dobrze
przeciwnej drużynie, której nie brakowało przecież tak wielu punktów.
Zaklęłam cicho, kiedy
wszyscy kibice zerwali się ze swoich miejsc z okrzykiem radości. Nie
podzielałam ich entuzjazmu ani trochę. Zerknęłam na Zoe, która również nie
podniosła się jeszcze ze swojego miejsca. Dziewczyna była dla mnie zagadką. Nie
mówiła po polsku, do tego znała osobiście Krzyśka Ignaczaka, a na widok tego
Niemca o śmiesznym nazwisku, chyba nieco się zmieszała. Mimo wszystko miałam
nadzieję poznać ją trochę lepiej. Zanim jednak zdążyłam się zapytać o ponowną
możliwość spotkania, przy barierce pojawił się Nikola, szczerzący się od ucha,
do ucha. Agnieszka ścisnęła mocniej moje ramię. Niewiele brakowało, a odcięłaby
do niego dopływ krwi. Syknęłam cicho.
- Wygraliśmy – niemalże
zapiał z radości siatkarz. Kilka fanek w pasiastych koszulkach wepchnęło się
przede mnie, prosząc szatyna o autograf. Tym razem to ja miałam powód do
uśmiechu. Bez większego problemu mogłam zebrać swoje rzeczy, na ramię zarzucić
torbę i skierować kroki w stronę wyjścia. Och, no pewnie, że mogłam, tylko z
niewiadomego powodu zgodziłam się przyjść na ten mecz razem z moją szurniętą
przyjaciółką. Błagała mnie, bym załatwiła autografy od wszystkich zawodników. A
gdyby dorzucili do tego meczową koszulkę, to byłaby w siódmym niebie. Czy ona
uważa, że jestem jakimś cudotwórcą?
Nie, nie stanęłam w długiej
kolejne do Kavecevicia. On sam się do mnie przypałętał, z tym szerokim
uśmiechem na ustach. Wyglądał na zadowolonego z siebie. Przy okazji dość
zręcznie szło mu ignorowanie fanów błagających o autograf.
- Obiecałaś mi ciastko –
przypomniał, chwytając mnie za ramiona. Teraz nie miałam już możliwości
ucieczki. – Malwina, nie możesz mi odmówić.
- Właśnie, nie możesz mu
odmówić – szepnęła Agnieszka, zjawiając się za moimi plecami. Widzę, że wszyscy
postanowili być przeciwko mnie.
- Daj koszulkę – mruknęłam,
wyciągając w stronę siatkarza rękę. Spojrzał na mnie pytająco. – Nie będę się
powtarzać. Daj swoją koszulkę.
- Myślałem, że na
rozbieranie czas przyjdzie trochę później.
Kiedy ściągnął koszulkę
meczową dziękowałam w myślach, że miał pod spodem jeszcze jedną koszulkę wykonaną
z elastycznego materiału. Opinała idealnie zarysowane miejsce, przez co kilka
dziewczyn westchnęło głośno. Agnieszka niemalże zemdlała. Chwyciłam szybko tą
część garderoby, zanim komuś innemu przyszła by na nią chrapka i wcisnęłam
rudej do rąk.
- Czekam przed halą –
westchnęłam z rezygnacją, kierując swoje kroki w stronę wyjścia.
bluśka: Kto uważa, że zarząd Resovii posrało z ceną biletów na mecze finałowe, łapka w górę!
Kaś: Powaliło również kogoś z terminami o trzecie miejsce -.- Nie pojadę do Bydgoszczy przecież w tygodniu. Grrr.
muszę :P silniejsze ode mnie haha xd
OdpowiedzUsuń
UsuńKrzysiu ♥ ♥ ♥ nim też będę się jarać. On jest taki fajny i taki przyjacielski. ♥
Poznały się w końcu. Przypadki są najlepsze ♥ ♥ ♥
Nikuś miał motywację, żeby wygrać. Malwinka, trochę była nie obeznana chyba xd
Delecta ♥ ♥ ♥ nawet wybaczę im przegraną. Wybaczcie, że się tym jaram, ale to jest silniejsze ode mnie.
Joooooooooooooooooossssssssssssssssssiiiiiiiiiiieeeeeeeeeeeeek ♥ ♥ ♥
teraz już mogę się jarać. Bluśka, ty mnie do szału doprowadzisz o.♥ I tak to nic nie zmienia :P
On jest taki fajny. Tym, że tak się o nią martwi. Chce ♥ ♥ ♥
Zoe jest wyjątkowo intrygująca. Lubię ją, jak już wiecie!
Malwina to chyba jednak chciała na to ciacho. Przecież mogła uciec.Dobrze, że Aga interweniowała.
Nikola to już by się seksić chciał. To musiał być ciekawy widok :D
Tak. Terminy meczów o trzecie miejsce sa powalone. Powalony jest również brak transmisji. Amen.
Robicie mi wodę z mózgu. Nie potrafię przez was sklecić porządnego komentarza, bez serduszek. I tak was kocham ♥ I wasze dzieło też ♥
O jej, ta dwójka wróży już z góry sukces tej historii, i jestem pewna, że oboje wyjdą z niej zwycięsko :D Jochen ma tutaj specyficzną rolę,bo przecież nie codziennie widzi się osoby, które same się okaleczają. Jednakże razem można przejść przez wszystko...
OdpowiedzUsuń+ powaliło też tą osobę, która ustalała ceny na LŚ...
Pozdrawiam :)
Możliwe, że Malwina będzie miała rację i prędzej czy później połączy ją z Zośką. Wydaje mi się, że obie nieco pogubiły się w swoim życiu. Zośka trochę bardziej, chociaż wszystko jest w niej cholerne intrygujące i niby robi sobie dziewczyna krzywdę, ale to właśnie w niej przyciąga. chce się ją poznać i zrozumieć, co na pewno nie jest łatwe. Zobaczymy czy Jochen podoła temu zadaniu skoro pozwala mu się zbliżyć.
OdpowiedzUsuńMalwinka za to może uciekać przed Nikolą, ale przede wszystkim on na pewno by nie odpuścił a po drugie na szczęście była z nią Aga i powstrzymała przed ucieczką.
Pozdrawiam ;)
Agnieszka mnie tutaj rozkłada na części swoim zachowaniem, natko jakie to wszystko jest puste u niej :P Nikola jest przesłodki, z resztą Jochen też i kogo ja tu będę miała wybrać na ulubionego jak już teraz nie potrafię. Cieszę się z takiego "sparowania" bohaterów :)) Krzysiek jak to Krzysiek musiał narobić zamieszania pojawieniem się Zoe, ale to dobrze dzięki temu ta już wie choć troszkę kim jest Jochen, a on chyba delikatnie pozna ją. O tak Malwina ciastka Nikoli odmówić możesz
OdpowiedzUsuńJoooooooooooochen kurde no wiedziałam i kocham już, teraz, zaraz :D
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem dlaczego Zo się okalecza,a Malwina to się cieszyć powinna Kovacevic + ciastko = ciacho :D
Ha, czyli jednak Jochen! Cóż, mi to w zasadzie w ogóle nie przeszkadza, bo drugiego pana o zielonych oczach mam aż w nadmiarze. :D A taka troskliwa wersja Szwaba to po prostu miodzik na moje serce.
OdpowiedzUsuńOch, ach, jak można nie chcieć iść z Nikolą na ciastko? Pfu, jak można nudzić się na Podpromiu? Bez jaj, kuźwa.
Ja takich problemów z biletami o najniższe miejsce na pudle nie mam, dla mnie większym problemem jest LŚ. :)
Jochen. Okej, myślałam, że to będzie Zbyszek, ale ja sobie tam mogę. Myśleć. Pfff.
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej miałam rację z tym, że Zoe podcina sobie żyły. Ale ucieszyło mnie, że ona odczuwa taką potrzebę spotkania się z Jochenem. To niewytłumaczalne w żaden racjonalny sposób, ale co tam! Malwina z kolei nieźle się wkopała z tym 3-0 :D Ciekawa jestem jak będzie na tym ciastku ^^ Poleje się krew? ;>
Ciekawa przyjaźń się szykuje.
OdpowiedzUsuńA czyli Schops ;) A ja myślałam, że to będzie Zibi.
OdpowiedzUsuńCiekawe przed czym Zoe ucieka, zadając sobie ból. Może Jochen jej pomoże i się dziewczyna przed nim wygada. Malwina nie ma wyboru musi iść na ciastko z Kowacevicem ;)
Pozdrawiam:*
Jochen i Nikola.. Nie spodziewałam się tego. : )
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział.
Czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam. ; )
Nikola-bosko, Jochen- Boże uchowaj!
OdpowiedzUsuńNadrobiłam już wszystko i poproszę o informowanie, już się wpisałam w zakładkę :-)Jochen i Nikola czyli jestem w pełni zadowolona :-) Jestem bardzo ciekawa jak to wszystko dalej się potoczy :-)
OdpowiedzUsuń