2 maja 2013

8 - jeśli kiedykolwiek zmienisz zdanie, nie wstrzymuj oddechu

#Malwina
- Co ty robisz?! – Wrzasnęłam z przerażeniem, odrywając się od zaskoczonego Serba. Zerknęłam na swoją ulubioną koszulę w kolorze łososiowym i skrzywiłam się nieznacznie. Właśnie doświadczałam wszelkich wad zastosowania szamponetki. Wyglądało na to, że będzie trzeba tą koszulę wyrzucić, gdyż zmieniła kolor na fioletowy. Cudownie.
- Myślałam, że też tego chcesz – cichy głos Nikoli wyrwał mnie z chwili zadumy. Nie miałam nawet pojęcia kiedy wyciągnął mnie spod tego prysznica. Pokręciłam głową, ukrywając twarz w dłoniach. To wszystko zdawało się być zupełnie nierealne. Nie mogłam przecież pocałować Kovacevicia! To nie mogłam być ja…
Dotknęłam spierzchniętych warg, na których w dalszym ciągu czułam usta siatkarza. W moich oczach zalśniły łzy, a serce zatłukło mocno w piersi. Pokręciłam głową. Jak długo to mogło trwać? Kilka sekund, a może minut? Pociągnęłam nosem. Całe szczęście słone łzy mieszały się z kroplami wody spływającej po moich policzkach. Nikola podszedł do mnie nieco bliżej. Zapewne chciał mnie objąć, czy przeprosić. Nie chciałam go słuchać. Nic już od niego nie chciałam. Zachował się jak typowy facet. Do tej pory sądziłam, że jednak jest inny. Przecież kiedy znalazłam się w jego domu miał okazję mnie wykorzystać. Nie zrobił tego. Zachował się w moim mniemaniu jak gentleman, by teraz to wszystko przekreślić jednym pocałunkiem.
- Malwina, ja…
- Nie tłumacz się – odparłam, wyciskając z ubrań wodę. Musiałam wziąć się w garść. – Następnym razem mógłbyś jednak jakąś dziewczynę zapytać, czy może ma ochotę się z tobą całować.
Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę wyjścia z łazienki. Tylko przez krótką chwilę zastanawiałam się nad tym, czy powrót do domu w mokrych ubraniach to dobry pomysł. Szybko doszłam do wniosku, że nie mam przecież innego wyjścia. Przyszłam tutaj na piechotę, nie miałam przy sobie pieniędzy na taksówkę, a najbliższy autobus był zapewne dopiero za pół godziny. Całe szczęście, że chociaż moja kurtka pozostała sucha.
Przeszłam przez szatnię, w której nagle zapanowała głucha cisza. Reszta siatkarzy patrzyła się tylko bezmyślnie. Jestem pewna, że nie było im mnie szkoda. Przecież jestem tylko głupią sprzątaczką, która dała się oczarować temu przeklętemu Serbowi! A tak przynajmniej wydawało mi się do chwili, kiedy nie podszedł do mnie Maciek Dobrowolski z życzliwym uśmiechem zdobiącym jego usta.
- Poczekaj chwilę – poprosił, obracając mnie w swoją stronę. Spojrzałam na niego spod byka. – Spokojnie, przecież cię nie zabiję.
- Już ja wiem swoje.
- No dobrze, Nikola jest trochę szalony, ale to ewenement na skalę światową. – Powoli zaczynałam się do Maćka przekonywać. Nie próbował (przynajmniej na razie) bronić swojego kolegi z drużyny, więc mogłam z nim porozmawiać. – Wiesz, że on ciebie lubi? – Niepewnie skinęłam głową. – Normalnie nasz Nikola nie zawraca sobie głowy dziewczynami. Został chyba zraniony, czy coś takiego. Właściwie niewiele na ten temat wiem, byś musiała z Igłą lub Jochenem pogadać, ale nie odwracaj się od niego. Musisz być dla niego ważna skoro…
- Wciągnął mnie pod prysznic i pocałował? – Prychnęłam, ponownie ruszając w stronę miejsca, gdzie pozostawiłam swoją kurtkę. – Owszem, jest fajnym przyjacielem, ale między nami nie będzie nic więcej. Za kilka miesięcy do Polski wraca ktoś, na kogo czekam. Zależy mi na nim.
Maciek pokiwał głową ze zrozumieniem, a następnie zaproponował, że podrzuci mnie do domu. Byłam mu wdzięczna. Przynajmniej nie groziło mi przedzieranie się przez połowę miasta w śniegu, narażona na podmuchy lodowatego wiatru.

#Zoe
Trzask drzwi wejściowych. Kroki w przedpokoju. Ciche westchnienie ze zmęczenia. Odgłos rzucanej niedbale na podłogę torby sportowej. I krzyk.
- Zoe!
Dopadł do mnie w jednej chwili, uklęknął obok i potrząsnął mną za ramiona. Niemrawo podniosłam powieki, przez co w oczach Jochena wymalowała się wyraźna ulga. Wertował oczami moją bladą twarz i w końcu przeniósł wzrok na nadgarstek, zaciskając zęby ze złości.
- Ja tylko usnęłam – powiedziałam cicho, unosząc rękę i wskazując na jedynie drobne, czerwone nacięcie, które nie mogło mi w żaden sposób zagrozić. – Widzisz? Wyczerpało mnie samo myślenie nad tym, czy mam to zrobić, czy nie.
A zastanawiałam się przez wzgląd na ciebie, dodałam w myślach. Spojrzał na mnie nieufnie i zbadał jeszcze drugi nadgarstek, a następnie usiadł na zimnych, łazienkowych płytkach obok mnie i oparł się o ścianę.
- Zo – westchnął, nie patrząc na mnie. – Jesteś okropna. Dlaczego to robisz?
Zagryzłam policzki od środka, dając mu do zrozumienia, że nic nie powiem. Pokiwał smętnie głową i przygarnął mnie do siebie silnym ramieniem.
- Ja ci nie kazałam mnie niańczyć – burknęłam, opierając głowę na jego klatce piersiowej, po czym cicho ziewnęłam. Niemiec zaśmiał się lekko.
- I dlatego zamierzasz mi to utrudniać? – spytał. Powoli pokręciłam głową. – Nigdy więcej nie rób mi takich niespodzianek, dobrze?
- Ciągle zadajesz pytania. Czuję się jak na komisariacie.
Westchnął głośno, posadził mnie na swoich kolanach, odgarnął mi włosy z czoła i otarł łzy z moich policzków.
- Zo – mruknął. Jego ciepły oddech owionął moją twarz. Spuściłam wzrok, zatrzymując go na wargach Jochena. – Martwię się o ciebie.
Widział, gdzie spoglądają moje brązowe oczy. Widział wypieki na mojej twarzy. Widział unoszącą się i opadającą w szybkim tempie klatkę piersiową. Widział to wszystko, więc odsunął się, zapobiegając temu, co by się mogło zdarzyć, i wziął mnie na ręce, przez co pisnęłam cicho.
- No przecież cię nie upuszczę – powiedział. Położył mnie delikatnie na łóżku, a następnie zdjął koszulkę i wsunął się pod kołdrę obok. – Obiecasz mi coś? – spytał, wbijając wzrok w sufit.
- Co?
- Że następnym razem, zanim weźmiesz do rąk żyletki, przyjdziesz do mnie. Porozmawiać.
Milczałam przez ładnych kilkanaście sekund, a Jochen przewrócił się na bok i z uporem zaczął się we mnie wpatrywać. Wywróciłam oczami i ku jego zdziwieniu objęłam ramionami jego tors, przytulając się mocno. Wciągnęłam w nozdrza przyjemny zapach żelu pod prysznic i oparłam czoło o klatkę piersiową Niemca, mrugając oczami. Zorientowałam się, że go łaskoczę, dopiero wtedy, gdy mi o tym sam powiedział.
- Zo, bo ci utnę te rzęsy. Z bólem serca, ale to zrobię – wymamrotał sennie.
Natychmiast przestałam, cicho mrucząc „przepraszam”. Jochen się rozluźnił, oparł brodę na czubku mojej głowy i przeniósłszy dłoń na moje plecy, zaczął mnie po nich gładzić. Zadrżałam niespokojnie.
- Jochen, a ja ci palce utnę. Z bólem serca, ale to zrobię.

#Malwina
Do domu wróciłam parę minut przed godziną dwudziestą. Próbowałam w ramach podziękowania zaprosić Maćka na kawę lub herbatę, ale podobno się spieszył. Ofertę ponowiłam trzykrotnie. Za czwartym razem to już by było chyba narzucanie się. Facet mi pomógł. Miło z jego strony. Pożegnałam się więc uprzejmym uśmiechem, a następnie wbiegłam po schodach na drugie piętro, gdzie mieściło się moje skromne mieszkanko. Dwa małe pokoje, kuchnia i łazienka. To właśnie służyło mi za namiastkę domowego ciepła już od kilku, trudnych miesięcy.
Szybko wskoczyłam pod – ciepły tym razem – prysznic. Krople wody obmywały moje ciało, a każdy mięsień powoli się rozluźniał. Napięcie, jakie towarzyszyło mi tego dnia, niemalże zniknęło. Z ulgą stwierdziłam, że jednak ciemny kolor schodzi z moich włosów. W prawdzie czekało mnie jeszcze kilka porządnych myć, ale po miesiącu wszystko powinno wrócić do normy. Taką przynajmniej miałam nadzieję.
Musiałam przyznać, że nie takiej reakcji spodziewałam się po Nikoli. Myślałam, iż obrzuci mnie jedynie wściekłym spojrzeniem, mruknie kilka serbskich przekleństw i tak zwyczajnie sobie odpuści. Niestety takiego scenariusza w swojej głowie nie ułożyłam. Opuszkami palców dotknęłam moich ust. W dalszym ciągu czułam na nich wargi Nikoli. Przymknęłam powieki. Musiałam wyrzucić tą chwilę ze swojej pamięci i sprawić, by nie dręczyły mnie wyrzuty sumienia. A kiedy tak stałam pod tym prysznicem nie przypuszczałam nawet, że kręcąc się po domu w samym szlafroku oraz z ręcznikiem na głowie, będę musiała przyjąć gościa. I to nie byle jakiego.
- Nikola? – Moje oczy prawdopodobnie miały wielkość pięciozłotówek. Serb uśmiechnął się blado i wręczył mi herbacianą różę. – Co ty tutaj… Ach, Maciek!
Głupia byłam zgadzając się na ta podwózkę do domu. Jeszcze bardziej bezmyślnie postąpiłam, podając Dobrowolskiemu numer mieszka. Niby taka nieistotna informacja, a pozwoliła przyjmującemu rzeszowskiej drużyny zawitać w te skromne progi. Rzecz jasna byłam w zbyt wielkim szoku, więc nie protestowałam, kiedy wszedł do środka. Bezwiednie zamknęłam drzwi. Na moje policzki wkradł się rumieniec. W myślach błagałam, by teraz sznurek od szlafroka nie zechciał się rozwiązywać.
- Przepraszam za moje zachowanie – mruknął, wbijając we mnie zaciekawione spojrzenie. Co ciekawe, nie doszukałam się w nim ani odrobiny skruchy. Bardziej interesował go fakt, czy coś znajduje się pod moim szlafrokiem niż to, czy w ogóle mam zamiar przyjąć jego przeprosiny. NIE MA MOWY!
- Nie mogę przyjąć twoich przeprosin.
- Ale dlaczego? – Jego głos brzmiał teraz bardzo piskliwie. – Malwina, ja na serio nie pomyślałem nawet…
- W tym problem – odparłam, siląc się na obojętność. – Nie pomyślałeś, że w moim życiu jest ktoś, na kogo mogę czekać. Twoje zachowanie było egoistyczne i totalnie nieodpowiedzialne! Czy ty na serio przejmujesz się tylko sobą? Nie liczysz się ze zdaniem innych?
Szatyn pokręcił energicznie głową na znak, że wcale taki nie jest. Westchnęłam, z rezygnacją opierając się o ścianę.
- Przyszedłem porozmawiać.
O, to coś nowego.

#Zoe
- Schöps – jęknęłam, wychodząc z pokoju. Niemiec rozwalił się całym swoim wielkim cielskiem na małej kanapie i wpatrywał się w ekran swojego laptopa. Na dźwięk moich słów podniósł wzrok. – Ja w tym wyglądam jak w worku.
- Tobie we wszystkim do twarzy – skomentował, wracając do przeglądania najprawdopodobniej facebooka. – Poza tym masz powód do radości. Możesz nosić całkowicie oryginalną moją koszulkę, w której grałem. I nie martw się – wyprana jest.
Prychnęłam, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Czuję się zaszczycona – mruknęłam.
- Mogę ci kupić w mniejszym rozmiarze – zaoferował, nie odrywając wzroku od laptopa.
- Nie trzeba.
- Czyli jednak wolisz moją własną?
- Joooocheeeen – westchnęłam, zwalając się na jego kolana. Wepchałam się między niego a oparcie sofy i spojrzałam w ekran. Oglądał zdjęcia z ostatniego meczu. Zmrużyłam oczy, bo jedno z nich szczególnie mi wpadło w oko. – To ty masz tatuaż?
Parsknął śmiechem i poczochrał mi włosy.
- Jesteś bardzo spostrzegawcza, Zo.
Oparłam głowę na poduszce i przytknęłam policzek do policzka Jochena, niby to chcąc mieć lepszy widok na zdjęcia. Dodatkowo palcem powoli jeździłam po jego szyi, ale Niemiec cały czas pozostawał niewzruszony, trzymając się swojej obietnicy i nie reagując na moje starania. Albo próbując nie reagować.
- Zo, nudzi ci się? – zapytał w końcu. Spłonęłam rumieńcem, wstałam i ruszyłam do swojego pokoju, oznajmiając, że muszę się przygotować na ten mecz.
Koszulkę, którą dostałam od Jochena, schowałam do torebki, a na siebie założyłam zwykłą, białą bokserkę i czerwony sweterek. Po chwili stania przed lustrem i zastanawiania się dołożyłam jeszcze zieloną apaszkę i zadowolona uśmiechnęłam się do swoich barw narodowych. Odwróciłam się w stronę drzwi. Jochen stał w progu, mierząc mnie wzrokiem i kręcąc głową.
- Nie – powiedział, podchodząc do mnie. Stanął bardzo blisko, oparł czoło na moim czole i zaczął palcami rozwiązywać moją apaszkę. Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc, o co mu chodzi. – Nie pójdziesz tak. Ja rozumiem, że jesteś wielką patriotką, Zo, ale masz kibicować nam, a nie przeciwnikowi.
- Co?
- Gramy z Maceratą. Włoskim zespołem – powiedział. Rzucił zieloną chustkę na łóżko, ale nie odsunął się. – A gdzie koszulka?
- W torebce – wymamrotałam, odwracając wzrok. – A jeśli będę chciała kibicować im?
- To się wyprowadzę.
Okej, ostatecznie stanęłam po stronie Resovii. Wprawdzie nie przez jego groźbę, ale przez sympatię do Ignaczaka – tak to nazwijmy. I choć było mi ich bardzo szkoda, kiedy przegrali, to odmówiłam wyjścia z nimi na piwo, bo podczas meczu spotkałam Malwinę. Namówiła mnie na wyjście do klubu, a ja, choć zazwyczaj nie lubiłam dużych imprez, to zgodziłam się pójść do rzeszowskiej Wytwórni. Swoją drogą, dziwna nazwa.

11 komentarzy:

  1. zakochałam w tym rozdziale!
    Co prawda, początkowo było mi szkoda Malwiny, bo tak się oburzyła na zachowanie Nikoli, chociaż miało być tak pięknie. Ale skoro przyszedł do niej (i to z różą), żeby pogadać (a nie seksić), to coś z tego musi być,nie? :D
    Natomiast Zoe&Jochen. Coś czuję, że Schops za długo nie wytrzyma jak będzie tak go kusić. W sumie, to na to liczę. Oni są tu tacy uroczy, że z tego musi coś być!

    Pozdrawiam,
    Chiyeke/ nieprzewidywalni.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio w ogóle nie mam głowy do komentowania, a jako że Zuzanka ujęła wszystko tak, jak ja bym to ujęła, to podpisuję się po jej komentarzem. ;))

      Usuń
  2. Tajemnicza jest Malwina z tym swoim chłopakiem,nie mniej jednak, żal mi trochę Serba,bo widać, że się stara. A bynajmniej ten blond woli bardziej,a co za tym idzie, myślę, że i Malwina woli swój naturalny kolor :) Dobrze, że to tylko zwykła szamponetka :p Jochen to ma wyczucie jednak... Myślałam, że Zoe zrobi już coś głupiego,na szczęście Niemiec nad nią czuwa :) Nie spodziewałam się tylko, że to ona będzie go kusić,chociaż z jego temperamentem może jej być trudno Go do siebie przyciągnąć :p W sumie, przecież to facet :D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Całowanie Nikoli na pewno nie było takie złe :P
    Maciek zmyślny facet. Gratuluje mu :)
    Ja chce takiego Jochena o.
    Zośka to cwana kobitka. Żeby go tak kusić. To się musi skończyć w łóżku. Będę wyczekiwać z niecierpliwością kiedy Jochen pęknie. :D
    tekst o rzęsach i palcach rozwala <3
    Mi się wydaje, że Malwina trochę ściemnia z tym facetem, ale nie wiem.
    Ciekawe co przyniesie rozmowa...
    Zośka, ty zdrajco. Żeby nie chcieć Jochenowi kibicować :( dobrze, że Ignaczak ją przekabacił :P
    Zo miała szansę, ale nie chciała, żeby się wyprowadził. Są na dobrej drodze :D
    Mam nadzieję, że go posłucha i pójdzie z nim porozmawiać a nie będzie robiła sobie krzywdę.
    Kocham ten rozdział <3
    iśka

    OdpowiedzUsuń
  4. Malwina czeka na faceta, który jest dla niej ważny, ale przecież to że całowała się z Nikolą to chyba nic złego ;) Nikoli chyba zależy, tak mi się wydaje. A co do Malwiny to On nie jest jej tak całkiem obojętny.
    Zoe zależy na Jochenie, a Jochenoei zależy na Zoe. To widać na kilometr. Tylko dlaczego Zoe nie chce się do tego przyznać? Najwyraźniej ma swoje powody, ale mimo to powinna spróbować. Jochen jak na razie dotrzymuje swojej obietnicy, ale widać, że jest mu ciężko wytrzymać ;)

    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  5. uwielbiam ten rozdział, uwielbiam Jochena i Zoe, uwielbiam bezskuteczne starania Zoe, uwielbiam Nikole interesującego się szlafrokiem Malwy <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ej no Malwina Nikola nie całuje chyba tak źle :),a jak Zo zacznie tak kusić to Jochen będzie w ciężkiej sytuacji:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Do tej pory byłam takim cichym, anonimowym czytelnikiem, ale sumienie mnie ruszyło, abym w końcu skomentowała, gdyż to co piszecie jest użyję takiego lapidarnego zwrotu "zajebiście jedwabiste" !! Takie ... fajne. :) WSPANIAŁE. L-O-V-E.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nikola no, jestem w stanie wybaczyć ci wszystko, ale raczej nie to. Pomyśl też o innych, a nie tylko o sobie. Ale za pocałunek i tak masz u mnie ogromnego plusa! :))
    Jeeejku, Jochen jest za uroczy na ten świat. *_* Zo niech się cieszy, że ma w pobliżu takiego Niemca, on o stokroć lepszy niż żyletki, really. A koszulkę to ja też poproszę, o. :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Jakoś nie wierzę w to czekanie. I nie wierzę w idealnych Niemców ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zachowanie Nikoli mogło trochę zaskoczyc(co ja mówię trochę, nawet bardzo) Malwinę i nie wiedziała jak ma się zachowac. Jestem tylko ciekawa czy facet na którego czeka dziewczyna jest wart jej uczuc. Oj Jochenowi zależy jak cholera na Zoe :-)

    OdpowiedzUsuń