30 maja 2013

11 - lepiej bez celu iść naprzód niż bez celu stać w miejscu, a z pewnością o niebo lepiej, niż bez celu się cofać

#Zoe
Byłam zła.
Miałam serdecznie dość spojrzeń facetów po pięćdziesiątce utkwionych bezczelnie w moim biuście, tłumaczenia im włoskiego, udawania, że nic nie widzę, a oprócz tego użerania się z tymi, którzy nie do końca znali angielski. Prawda – moja szkółka miała dobrą renomę przez to, że jestem rodowitą Włoszką, ale uczę włoskiego. I żadnego innego języka.
- Zo – usłyszałam za sobą, gdy po skończonej lekcji zbierałam notatki. Od razu wiedziałam, kto stoi za mną, obejmuje mnie od tyłu i opiera podbródek na moim ramieniu. Nikt inny tak nie wymawiał mojego imienia. Odwróciłam się w jego stronę, ale nie cofnął swoich rąk.
- Co ty tu robisz? – zapytałam, patrząc w jego zielone tęczówki.
- Nie odbierasz telefonów.
- Jakbyś nie zauważył, miałam zajęcia.
Uśmiechnął się i rozejrzał dookoła.
- Teraz wiem – powiedział. – Ale wcześniej się martwiłem. Obudziłem się, a ciebie nie było.
Mruknęłam pod nosem coś niezrozumiałego i wyplątałam się z jego uścisku. Zebrałam wszystkie kartki i włożyłam je do teczki, po czym zmieniłam temat.
- Jak tam bark? – zapytałam, nie patrząc na niego. – Pomogłam choć trochę?
- Zo – zaczął z rozanielonym uśmiechem i błogim wyrazem twarzy. – Pomogłaś bardzo. Chyba zacznę cię wykorzystywać.
Odchrząknęłam znacząco, śmiejąc się pod nosem, bo jego wypowiedź zabrzmiała dwuznacznie. Jochen na przemian otwierał i zamykał usta, a w końcu zmierzwił sobie ręką włosy, wbijając wzrok w jakiś punkt nad moją głową.
- Okej – mruknął. – Jesteś zboczona.
Ściągnęłam brwi i skrzyżowałam ręce na piersiach, mrużąc oczy. Zauważyłam, że odległość między nami się zmniejszyła, więc zapobiegliwie chciałam się cofnąć, ale napotkałam opór w postaci blatu biurka.
- Ja? – rzuciłam, starając się ukryć zdenerwowanie. – Ty chyba zboczonych ludzi nie znasz. Chociaż... Ignaczak jest zboczony, ale...
Głos mi ugrzązł w gardle, kiedy Jochen dotknął kciukiem mojego policzka. Zakreślił nim kontur moich warg i przyparł mnie delikatnie do blatu. Badałam bardzo dokładnie każdy szczegół jego twarzy, kiedy się zbliżał do mnie bardzo powoli, unosząc moją brodę. Spostrzegłam, że zaciskam palce na jego koszulce. Usta Niemca najpierw dotknęły mojej żuchwy, przez co drgnęłam gwałtownie, odzyskując trzeźwość umysłu. I mimo że miałam na niego okropną ochotę, to jednak nie chciałam dać mu satysfakcji czy czegoś w tym stylu.
- Zo, hej... – Zaskoczony próbował chwycić mnie za nadgarstek, ale zrobiłam unik, uśmiechając się do niego filuternie, i klasnęłam w dłonie.
- No co? Pomagam ci dotrzymać obietnicy! – oznajmiłam radośnie i wyszłam z sali.

#Malwina
Rozmowa z rodzicami przebiegła całkiem dobrze. Przynajmniej do czasu, kiedy byli oni zainteresowani moim nowym znajomym. Rzecz jasna mama już sobie dopowiedziała własną wersję zdarzeń. Według niej Nikola był moim nowym chłopakiem. Oczywiście nie wspomniała o tym na głos, ale widziałam to jej radosne spojrzenie. Ojciec również wyglądał na zadowolonego. Plotkował razem z szatynem o obecnym sezonie oraz pozycji Resovii w tabeli. Nie powiem – dość drażliwy sobie temat wybrał. Mojej młodszej siostrze również spodobał się ten wysoki pan, któremu wcale nie przeszkadzało, iż ktoś wchodzi mu na głowę. Dosłownie. Ten człowiek to dopiero ma anielską cierpliwość. Skąd się tacy w ogóle biorą?
Rozluźniłam się nieco, stawiając na stoliku tacę z gorącą kawą dla rodziców. Mama znów posłała mi ciepły uśmiech. W dalszym ciągu nie dowiedziałam się jednak, dlaczego w ogóle postanowili przyjechać do Rzeszowa bez zapowiedzi. To do nich takie niepodobne. Zazwyczaj długa droga w samochodzie, jest dla nich potwornym utrapieniem. Tak przynajmniej powiedział ojciec, kiedy to miałam dziesięć lat i chciałam razem z nimi pojechać na jakąś fajną wycieczkę. Niechętnie też zajęłam teraz miejsce obok Nikoli, którego ręka natychmiast objęła mnie w pasie. Posłałam mu pytające spojrzenie, ale skutecznie je zignorował udając, że łaskotanie Kai jest znacznie ciekawszym zajęciem.
- Malwa. – Ojciec odezwał się chłodnym tonem, kierując na mnie to władcze spojrzenie. Straszy z niego despota. Nie powinien się dziwić, że w pewnym momencie zaczęłam robić mu na przekór. Odruchowo się skuliłam. Tym razem to akurat nie uszło uwadze Kovacevicia. Przyciągnął mnie do siebie. Dziwne, ale przy nim czułam się bezpieczniej.
- Tak, tato?
- W drodze do Rzeszowa dostałem wiadomość od twojego szefa. – No to klops! Nerwowo zagryzłam dolną wargę czując, jak serce zaczyna mocno walić. – Skoro cię wywalili, to chyba wiesz…
- Ale to nie tak!
Mój protest rzecz jasna nie spotkał się z uznaniem. Nawet na to nie liczyłam. W myślach dziękowałam Nikoli, że jednak nie odpuścił. Przy nim nic mi nie groziło. A przecież już kilka razy zdarzyło się ojcu stracić nad sobą kontrolę. Musiałam się jakoś wytłumaczyć. Chociaż z drugiej strony, przecież nie mogłam wszystkiego zwalić na Nikolę. On nie był niczemu winien. Chciał dobrze, ale nie wyszło. A ponoć dobrymi chęciami to piekło jest wybrukowane…
- Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. – Spuściłam wzrok na moje dłonie, które trzymałam splecione na kolanach. – Ale przecież mogę znaleźć coś innego. To jeszcze nie koniec świata.
- Ja widzę to inaczej – odparł ojciec chłodnym tonem. Mama jęknęła cicho, tuląc do siebie nadpobudliwą Kaję. – Daliśmy tobie ostatnią szansę i z niej nie skorzystałaś. – Podniósł się z miejsca. – Nie masz już po co wracać do domu.
- Ale…
- Nie będę już słuchać twoich wyjaśnień. Żegnam.
Nie zdążyłam nawet uściskać siostry, która zaczęła przeraźliwie płakać. Mimo swojego wieku chyba pojmowała już wystarczająco dużo. Mama posłała mi bezradne spojrzenie i posłusznie wyszła za ojcem. Nie mogłam powstrzymać łez, które same cisnęły się do moich oczu. Zerwałam się z miejsca. Przechadzanie po pokoju powinno mnie uspokoić, chociaż trochę. Nic z tego. Po krótkiej chwili osunęłam się na podłogę, szlochając głośno.
- Nie wiem o co poszło, ale to chyba moja wina.
Nikola uklęknął naprzeciwko mnie. Wierzchem dłoni ocierał słone krople.
- Nie twoja. – Odsunęłam się nieznacznie. – Ale teraz już idź. Chcę być sama.
- Malwina, nie możesz mnie teraz od siebie odsunąć.
- Wyjdź – szepnęłam.

#Zoe
Byłam prawdopodobnie tak samo zmieszana, jak osobnik, który stanął w moich drzwiach. Stałam z lekko rozchylonymi ustami przez parę sekund, a później gestem ręki zaprosiłam siatkarza do środka.
- Jochen! – krzyknęłam, kątem oka zerkając na Nikolę, który od razu zaprotestował.
- Nie, nie... – mruknął, przeczesując dłonią włosy. Schöps pojawił się w przedpokoju i przywitał z przyjmującym. – Ja do ciebie przyszedłem, Zoe.
Niemiec, który chyba był na mnie trochę obrażony, wzruszył ramionami, oznajmił sucho, że wychodzi i nie będzie nam przeszkadzał. Drzwi zamknęły się za nim z dość głośnym trzaskiem, a Nikola ściągnął brwi w konsternacji, wskazując palcem w kierunku, gdzie zniknął jego kolega.
- Co mu? – zapytał. Wydęłam wargi, prowadząc go do kuchni.
- Zły dzień ma – wyjaśniłam niezbyt przekonywująco. Kovacević przez chwilę wiercił we mnie dziury swoim spojrzeniem, a potem westchnął i parsknął śmiechem.
- Dałaś mu szlaban na macanie?
- My się nie macamy, dupku – burknęłam, a Nikola uniósł ręce w geście pokoju, mrucząc coś pod nosem. – Co?
- Nic, nic. Pewnie zastanawiasz się, po co tu przyszedłem – powiedział.
- A skąd! Przecież umiem w myślach czytać.
- Serio?
- Nie. Więc?
Westchnął, odchylił się na krześle, obracając w dłoniach kubek z kawą, który mu podałam. Czekałam spokojnie, nie patrząc na niego, a on w końcu zaczął mówić. Miałam tylko nadzieję, że to nie będzie nic mrożącego krew w żyłach.
- Musisz mi pomóc – wypalił. Muszę? Aha. Czyli słowo „chcę” w tych czasach już jest lekko nierealne. Pokiwałam głową, dając mu znak, by kontynuował. – Może chociaż ty przekonasz Malwinę do tego, że ten facet, który wyjechał do Stanów, raczej nie wróci, skoro zerwał kontakt...
- Nikola – przerwałam mu. – Ja na ten temat nie wiem prawie nic. Nie jestem w Malwą w jakichś zażyłych stosunkach, zaledwie parę razy się spotkałyśmy... Nie chcę się wtrącać w jej życie – powiedziałam, skubiąc skórki przy paznokciach. Serb spojrzał na mnie zbolałym wzrokiem. – Zależy ci na niej?
- Noo – westchnął, podpierając głowę na łokciach. – Zoe, proszę. Ja nie będę już zaczynał tematu, bo się na mnie wkurzy.
- Sugerujesz, że mi to nie grozi?
Zmrużył oczy i zamyślił się chwilę.
- No ale patrz – zaczął po kilku sekundach. – Mogłybyście się umówić na jakiś babski wieczorek, poplotkować, pozwierzać się...
Pod stołem zacisnęłam palce na swoim nadgarstku. Wyjątkowo zostawiłam bransoletkę na półce w łazience i teraz podłużne szramy mogły być widoczne dla osób niewtajemniczonych. Zwierzać się? Nie, nie lubiłam tego robić. Nawet Jochen musiał się bardzo (oj bardzo) postarać, by wyciągnąć ze mnie jakieś informacje. Zazwyczaj.
- Zoe, słuchasz mnie?
- Nie, przepraszam – powiedziałam ze skruchą, po czym zagryzłam wargę, wahając się. – Ale ci pomogę. A przynajmniej spróbuję.

#Malwina
Ten dzień zdecydowanie nie należał do najlepszych. Przez kolejnych kilka godzin próbowałam dodzwonić się do rodziców. Nie odbierali. Nie chcieli już słuchać moich wyjaśnień. Dali mi przecież szansę. Nie skorzystałam w niej, chociaż dobrze wiedziałam, że to skończy się w taki właśnie sposób. Do tego całą złość wyładowałam na Nikoli. Niewiele, a użyłabym określenia niewinny. No ale przecież gdyby nie on, to moje życie wyglądałoby w dalszym ciągu tak samo nudno, jak jeszcze kilka tygodni temu.
Parę minut po godzinie dwudziestej zdecydowałam się na wyjście do sklepu. Jak na złość w mieszkaniu nie miałam już ani kropli alkoholu, który przecież tak dobrze leczył zranioną duszę. Uprzednio wyłączając telefon, ruszyłam do pobliskiego monopolowego. Ekspedientka nie wyglądała na szczególnie zachwyconą z faktu, iż musi mi sprzedać dwie butelki czerwonego wina. Jestem pełnoletnia. W tamtej chwili byłam również zupełnie trzeźwa. Okej, nie wyglądałam najlepiej, ale dlatego właśnie potrzebowałam wina. Bez powodu nigdy nie decydowałam się jeszcze na samotne picie.
- Malwina – do moich uszu dotarł karcący głos z charakterystycznym akcentem. Niechętnie podniosłam spojrzenie na Włoszkę, która stała w wejściu do mojej klatki. Westchnęłam cicho. No to chyba z tego samotnego picia nic nie wyjdzie.
Na usta przykleiłam szeroki uśmiech.
- Cześć, Zoe – jakimś cudem mój głos się nie łamie. Znów mogę podziwiać swoją samokontrolę. – Stało się coś?
- Jak byś odbierała telefon, to pewnie byś wiedziała – odpowiedziała z nachmurzoną miną, przestępując z nogi na nogę. No tak. Musiała na mnie czekać już jakiś czas na tym mrozie. Nie chcąc wykazać się brakiem podstawowego wychowania, zaprosiłam Zoe do środka.
Droga po schodach na piętro upłynęła nam w milczeniu. Co chwila odzywały się butelki wina, które obijały się o siebie. Zdrowy rozsądek powinien mi zakazać picia. Żołądek również powinien się nieco buntować. Niestety podświadomość potrzebowała się chociaż przez krótką chwilę odprężyć. Niby dlaczego miałoby się to nie odbyć w towarzystwie Zoe? Dziewczyna była jedną z nielicznych osób, które mnie tak dobrze rozumiały. Z nią mogłam na spokojnie porozmawiać o tym, co dzieje się w moim życiu. A taką przynajmniej miałam nadzieję. Normalnie zadzwoniłabym do Agnieszki. Niestety moja przyjaciółka ostatnimi czasy stała się zdecydowanie zbyt monotematyczna. Ciągle powtarza, że musi znów zawitać na Podpromiu, bym mogła jej przedstawić całą, rzeszowską drużynę. Ze względu na naszą znajomość pewnie nie miałabym nic przeciwko, ale z Resoviaków znałam jedynie Nikolę i Maćka Dobrowolskiego. Obu nie chciałam widzieć na oczy. Maciek zawiódł moje zaufanie. Nikola natomiast chciałby ode mnie zdecydowanie więcej, niż mogłabym mu dać.
Wchodząc do mieszkania cieszyłam się, iż jednak przed wyjściem nieco je ogarnęłam. Kiedy mi smutno, to lubię sobie posprzątać.
- Malwina, co się dzieje?
Tego pytania obawiałam się najbardziej. Mogłabym opowiedzieć o moich rodzicach, Nikoli oraz prawdziwej miłości, która siedzi z oceanem i nie chce się do mnie odezwać, a do tego strata pracy. Ale to były tylko powierzchowne sprawy, dopełniające jedynie czarę goryczy. Miałam mętlik w głowie. Irracjonalne uczucia dochodziły do głosu w najmniej odpowiednich momentach. Nic nie było takim, jak to sobie zaplanowałam. Nie mogłam poskładać własnego życia w jedną, spójną całość.

- Może chcesz się napić? – Zapytałam, spoglądając wymownie na dwie butelki wina, które tylko czekały na to, by je otworzyć i opróżnić do zera. Odetchnęłam z ulgą widząc, jak Włoszka kiwa ochoczo głową. Kiedy otwierałam wino wspomniała coś o babskim wieczorze. A mi ten pomysł jak najbardziej przypadł do gustu.


bluśka: No czeeeeść. Wracam do świata żywych po długim okresie bez komputera. Przepraszam za wszystkie zaległości, będę się starała je nadrobić... No ale trochę to może potrwać. A tak na marginesie, to mam do was prośbę. Możecie zagłosować TUTAJ? Byłabym bardzo, bardzo wdzięczna, a jeszcze bardziej, gdybyście podali chociażby do tych najbliższych znajomych :)

13 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Cóż za apodyktyczność ♥

      Usuń
    2. Zo jest okropna. Mogli by się już przeseksić :P
      dwuznaczność <3
      Rodzice Malwiny są okropni! szkoda, ze Nikola nie zna polskiego. Obroniłby ją. Dla mnie nie powinien wychodzić tylko siedzieć z nią i milczeć, ale wybaczam mu :P
      Josiek jest zazdrosny *.*
      Zośka, przybij pjone *pjona*. Zwierzanie jest paskudnie trudne, nawet najbliższym a co dopiero takiej Malwie, co ledwo ją zna.
      Dobrze, że się spotkały. Pogadają i może będzie im lepiej. Żeby tylko Josiek nie myślał, ze Zo siedzi z Nikolą xd

      Usuń
  2. Co jak co,ale, że Zoe odmówi Jochenowi,tego się nie spodziewałam :D Jak widać, i Niemiec się tego nie spodziewał.. Mam jednak nadzieję, że nie będzie się długo boczyć :) Myślałam, że wizyta rodziców Malwiny przebiegnie w inny sposób,ale skoro tak szybko z niej zrezygnowali,to znaczy, że na nią nie zasługują. Jest wiele osób, które z chęcią się nią zaopiekują,w szczególności Nikola... Nie może teraz odpuścić :)
    Ps. Mój głos masz :))
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A już byłam pewna, że Zoe się nie oprze, a tu jednak takie zaskoczenie. Myślę, że za długo to to nie potrwa. Kto się umie oprzeć Jochenowi?! :D Nienawidzę rodziców Malwiny. Oni jej zupełnie nie kochają, skoro nie potrafią dać kolejnej szansy. OK, rozumiem, to miała być ta ostatnia, ale.. no bez przesady. Gdzie się podziała bezwarunkowa miłość? Myślę, że obu bohaterkom przyda się babski wieczór, z dwoma butelkami wina ;)
    Pozdrawiam,
    Chiyeke, melodramtyczni.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. popieram Iśke!
    No mogliby się przyseksić wreszcie, jak tak dalej pójdzie z tym ich mszczeniem się na sobie nawzajem to nigdy do tego nie dojdzie, ale wierzę wciąż!
    Malwa, słońce odstaw tego swojego faceta, który amerykańcem chce się chyba stać i do Nikoli leć, no!
    /igła,

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeraża mnie ojciec Malwiny. Szkoda,że Nikola nie zna polskiego bo na pewno obroniłby ją no ale cóż. Malwie dobrze zrobi ten babski wieczór, zresztą której z nas takie spotkanie się nie przydaje?;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Malwiny ojciec jest zdecydowanie zbyt surowym człowiekiem. Może gdyby był inny jej życie też byłoby inne. Ale gdybanie tu nie pomoże. Jedynie można mieć nadzieje, ze jej ojciec kiedyś zrozumie, że takim zachowaniem krzywdzi swoją córkę.
    Jochenowi coraz trudniej dotrzymać obietnicy. Ale Zoe postanowiła mu pomóc. To ciekawe, bo nie wydaje mi się aby długo wytrzymali ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda mi Malwy :( Jej ojciec straszny jest :< Mam nadzieję, że wszystko się ułoży :>
    Czekam na dalszy kawałek i życzę weny :3

    OdpowiedzUsuń
  8. Jezu, Malwina, jak mi ciebie szkoda. Wytłumaczyłam twojemu ojcu, co było spowodowane utratą pracy, ale i tak zapewne nie przemówiłabym mu do rozsądku. Jak tak moźna traktować własne dziecko?
    Jochen taki cwany, a sam prędzej czy później złamie tę swoją obietnicę. I nie ma się tu co obrażać na Zo.
    lubię, lubię, lubię Nikolę <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Rodzice Malwiny przesadzili. Nawet tak naprawdę nie dali jej się wytłumaczyć, a tego ja osobiscie najbardziej nienawidzę. Szkoda mi jej. I nawet na nic było to dobre wrażenie Nikoli, teraz i tak wszystko się popsuło. Zoe, teraz ta będzie pogrywać z Jochenem, lubię to i niech tak będzie nadal, potem napięcie miedzy nimi bezie tak duże że oboje nie wytrzymają w tym samym czasie

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam nadzieję, że coś się wyjaśni, bo mam już dość tych domysłów.

    OdpowiedzUsuń
  11. O matko!! rodzinka z piekła rodem! Jak można być takim draniem wobec swoich dzieci???
    Zo och Zo daj juz temu Jochenowi, bo biedny pęknie!

    OdpowiedzUsuń